Każdy wie, że Amerykanie kochają musicale (w końcu stworzyli ten gatunek w filmie), ale faworyzowanie "Chicago" przez nich (zwłaszcza aktorów, no może poza Zetą-Jones) to kolejny dowód na ich bezguście. Oscary to już nie jest wyznacznik jakości - bo jak tu zaakceptować fakt, że takie chały jak "Zakochany Szekspir", "Angielski pacjent" i "Chicago" (notabene wszystkie z wytwórni Miramax) zdobyły łącznie 22 takie stauetki? Owszem, "Chicago" to film niezły, ze świetnymi piosenkami i sprawnie zmontowany i udźwiękowiony (zasłużone statuetki za montaż i dźwięk), ale bez przesady.
O gustach i bezguściach się nie dyskutuje. Moim skromnym zdaniem "Zakochany Szekspir" faktycznie nie zasłużył na tyle Oskarów, ale Chicago - jak najbardziej, bo nie mogę sobie przypomnieć, który musical równie przypadł mi do gustu od czasów "Jesus Christ Superstar". Poza tym ani Oskary, ani żadne inne nagrody nie powinny być uznawane za bezwględne wyznaczniki jakości - przeciez one są przyznawane przez ludzi, którzy równiez mają swój gust, niekoniecznie zgodny z twoim, mospanie. Ja zauważyłem, że dość częśto zgadzam się z wyborem Akademii. Za pomyłki z ostatnich lat uważam m.in. nagrodzenie Oskarem za film roku "Gladiatora" i wspomnianego już "Zakochanego Szekspira". Tegoroczny werdykt też niezbyt mi sie spodobał (mimo że uwielbiam Clinta Eastwooda), ale ja trąbię z tego powodu o rzekomym bezguściu, bo nie mnie (ani nikomu zresztą) oceniac cudzy gust. Pozdrawiam
Od pewnego czasu ('Milczenia owiec'?)niemal wszystkie Oscary dla filmu roku to pomyłka,w porównaniu z konkurencją owych zwycięzców(2002-Godziny),choć zdarzają się perełki('American beauty').Co do 'Chicago' to jest to mimo wszystko niezły wybór,bo rzeczywiście od dawna nie było tak dobrego musicalu.Do 'Kabaretu' (bardzo) daleko,ale i tak jest nieźle. Dziś jest tak,że z większą niecierpliwością czeka się na oscary dla aktorów niż filmów.Tego chyba najbardziej szkoda,ale obawiam się że to tendencja nie do odwrócenia.
to nie pierwszy dyskusyjny oscar ale w gruncie rzeczy to czasem okazuje się że trzeba wybrać mniejsze zło
Cóż, moim zdaniem autor tematu chyba jednak ma rację. Z tych wszystkich filmów, któe wymienił żaden nie był najlepszą produckją roku. Niemniej jednak najlepszym z nich jest "Chicago" i już od biedy możnaby dać temu filmowi statuetkę, chociaż np. takie "Daleko od nieba" bardziej na niego zasługiwało. Co do "Zakochanego Szekspira" i "Angielskiego pacjenta"... Bez komentarza. Absolutnie niezasłużone.
Pozdrawiam.
Aha - jeszcze coś do Skurczybyka - Oscar dla "Za wszelką cenę" moim zdaniem był pierwszym słusznym od czasu "American Beauty"! A w tym roku znów czeka nas pomyłka w postaci "Brokeback Mountain", eh ;P
A nie! Nie ma pomyłki w tym roku!!! "Crash" rlz! HAHA! No, musze przyznać, że nigdy tak nie piałem z radości po ogłoszeniu finałowego werdyktu. Pzdr
Jak dobrze wiesz (czytałeś moja opinie na stronie "Crash") także kibicowałem temu filmowi! Udało się :)