Nie spodziewałam się nawet, że nie będzie to propaganda. Zatem nie uznaję tego, iż taki jest za wadę. On po prostu nie może być inny, a gdyby był nie powstałby w Chinach. Zdziwiły mnie natomiast takie nazwiska jak Joan Chen i Jackie Chan. Zresztą co do Joan Chen to obsadzenie tej skądinąd ślicznej kobiety w roli brzydkiej (nawet w Chinach uznawana jest za niezbyt urodziwą i o "końskiej" twarzy - jak nazywał ją jej małżonek Guanxu i wolał od niej swoją konkubinę Alutę, którą podobno zabiła Cixi) Longyu uważam za duże nieporozumienie. Film mnie znudził. Jedynie sceny pałacowe oglądałam z większym ożywieniem.