Największą zaletą tego filmu jest – w mojej ocenie – obsada. Nie da się ukryć, że amerykańskie komedie romantyczne zostały zdominowane przez białych, choć tu i ówdzie występowały akcenty afro- czy latynoamerykańskie. Z tym większą przyjemnością obejrzałam film z aktorami o azjatyckich korzeniach. Nie przeceniałabym natomiast roli Keanu, który miał raczej za zadanie ściągnąć nazwiskiem widzów do kin.
Zakończenie było przewidywalne, ale to przypadłość tego gatunku. Muzyka ok., choć nie wbiła w fotel jak ścieżka z Dziennika Bridget Jones.
Jeżeli ktoś lubi komedie romantyczne, nie powinien czuć się rozczarowany.