Ciekawy przypadek Benjamina Buttona

The Curious Case of Benjamin Button
2008
7,7 518 tys. ocen
7,7 10 1 518138
6,6 68 krytyków
Ciekawy przypadek Benjamina Buttona
powrót do forum filmu Ciekawy przypadek Benjamina Buttona

Maryjko i Jezusiku. Fitzgerald przewidział konwoje do Murmańska, Jamesa Deana oraz huragan Katrina? Że też wielcy tego świata nie przeczytali tegoż opowiadania, ileż tragedii XX wiek by uniknął! Sorry, przestańcie rzucać argumentem, że "książka powstała PRZED Forrestem Gumpem."

Pojawia się on niemal zawsze, gdy ktoś wspomni o Panu Forreście i jego czekoladkach. Ma świadczyć o wyjątkowej oryginalności "Buttona". Bo pewien pisarz, jak on się właściwie nazywał?, napisał utwór zanim się ludziom forresty przyśniły, co z tego idzie "Button" zrzynką z Forresta być nie może.

Logiczne, prawda? Bez znaczenia jest fakt, że miesza się tu dwa światy: literaturę i kino. Widocznie nie do wszystkich dociera, że z kompletnie różnych historii można zrobić w sumie bliźniacze filmy. Wszystko leży w gestii reżysera czy - szerzej - ekipy obraz realizującej. I to jest niestety przypadek "Buttona". Zapatrzenie w sukces "Forresta" rzuca się w oczy, dla mnie najbardziej w wątku miłosnym - jest identycznie poprowadzony.

Drugi problem jest jeszcze śmieszniejszy. Fitzgerald swe opowiadanie napisał w latach bodaj 20. Czy można więc wnioskować, że jakieś
3/4 filmu to wymysł scenarzysty? A Fitzgeralda jest właściwie tylko motyw przewodni, i może pierwsze lata Buttona? Nie wiem, nie czytałem - po "Gatsbym" i "Ostatnim z wielkich" uznałem, że to nie mój rodzaj prozy, ale mam podejrzenie graniczące z pewnością. Jak się nazywa scenarzysta "BB"? Dla ułatwienia dodam, że tak samo jak "FG".

Żeby było trochę o samym filmie - w kilku innych miejscach pisałem, że dla mnie to osobiste rozczarowanie roku. Przyjemnie się ogląda, ale to nie Fincher. Ten film mógłby nakręcić ktokolwiek inny albo można by go w ogóle nie tworzyć - nic by się wielkiego nie stało. Ktoś mądry napisał, ze problemem jest sam Button - wszyscy inni są od niego ciekawsi. W sumie racja, ja na przykład lubię wątek z Pigmejem, nawet gdy rzuca frazesami. A nominacja dla Pitta to głupota - facet gra w tym filmie może przez środkowych 40 minut. Resztę roli robi za niego charakteryzacja, zmieniająca się zresztą jak w kalejdoskopie, co utrudnia wczucie się w jego losy.

ocenił(a) film na 4
divino

Jednym słowem - Eric Roth nie ma już więcej pomysłów. Pewnie będzie się tłumaczył, że celowo zastosował ten zabieg, jednak jak dla mnie to żadne usprawiedliwienie. FG był nowatorski pod tym względem i więcej filmów ukazywanych w taki sposób - w najbliższym czasie nam nie potrzeba!
Identycznie poprowadzony wątek miłosny? Może tak ale nie zupełnie. A więc co jest takiego wspólnego w obu filmach?
Po prostu narracja. Narracja jest taka sama w Guziku jak i w Foreście a kto ją tworzy ? Nie kto inny jak scenarzysta.

ocenił(a) film na 9
magdabonita

Divinio nie napisałeś nic odkrywczego. Do przewidzenia było, że Roth będzie korzystał ze swojego oscarowego scenariusza (sam się do tego przyznawał), więc nie widzę tutaj nic zdrożnego. Film opiera się na mającej kilkadziesiąt stron nowelce Fitzeralda, która jest jedynie fundamentem filmu. Oczywiście scenarzysta musiał rozbudować fabułę filmu i dlatego przeniósł go w czasy teraźniejsze - bliższe widzom. O porównaniach do FG nie będę już pisał po raz wtóry, bo choć sam je dostrzegam to wydają mi się one mocno przesadzone.

Dziwi mnie natomiast, że wszyscy zarzucają Fincherowi, że ten film nie jest w jego stylu i zmienił tym filmem swój wizerunek. Owszem wyszedł z mrocznej przeszłości ("Siedem", "Fight Club", "Gra", czy "Zodiak") i zrobił film zupełnie inny niż dotychczas, który zgarnął jednak 13 nominacji (nie wiem czy słusznie), ale przede wszystkim zaistniał na świecie. Również uważam, że klimat jego najlepszych filmów był bardziej intrygujący, ale nie okazały się one ani kasowymi przebojami, ani nie posypały się za nie nagrody. Czasem tak jest, że trzeba zrobić coś gorszego, aby osiągnąć sukces.