PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=123383}

Ciekawy przypadek Benjamina Buttona

The Curious Case of Benjamin Button
2008
7,7 518 tys. ocen
7,7 10 1 517519
6,5 90 krytyków
Ciekawy przypadek Benjamina Buttona
powrót do forum filmu Ciekawy przypadek Benjamina Buttona

'Benjamin Button' to kino, którego szczególnie nie znoszę - magiczna na siłę gawęda przybierająca formę podróży przez życie. Pomysł na samą fabułę poniekąd oryginalny, ale realizacja już boleśnie tradycyjna i obliczona na wzbudzanie najbardziej podstawowych emocji. Nie oszukujmy się - Fincher o niczym tu nie opowiada, on nas po prostu zagaduje. Jego 'Benjamin' to taki rozbuchany harlequin, który gwarantuje cały zestaw łatwych do przewidzenia, płytkich emocji. Refleksja nad przemijaniem? Przejmujący melodramat? Wzruszająca historia odnalezienia ojca? Jasne, każdy odnajdzie tu coś dla siebie, zwłaszcza, że obraz Finchera ma formę nieznośnej odmiany sitcomu - z tą różnicą, że miast śmiechem podpowiada nam się muzyką, kamerą, słowami. To film skalkulowany, a przy tym bezlitosny w swojej nadętej, epickiej powierzchowności.

Ja osobiście wolę chyba pewną reklamę Coca-coli: http://www.youtube.com/watch?v=VxYwfdpVBPo - tam przynajmniej ktoś wiedział, że do widza czasem trzeba mrugnąć, by nie dostał mdłości...

ocenił(a) film na 6
eon_blue

Zgadzam się przedmówcą. Mam niemal identyczne odczucia, ale dorzucę swoje trzy grosze:

Nie mam pojęcia co w tj historii jest odmiennego. Jaki w ogóle wpływ na życie Buttona ma jego "inność"? Kompletnie żadną. W moim odczuciu Fincher chciał pokazać, że nawet ludzie inni mają szansę żyć normalnie, tylko, że to jest... banalne. Bo w którym momencie Button miał ciężko? Wyrywał czyjąś żonę, niemal nikt nie śmiał się z jego ułomności. Nawet on sam się z tym pogodził "od kołyski". O co w tym chodzi? Przecież nawet końcówka ma się do reszty jak pies do jeża. Kończy się cudowna, epicka otoczka i kiedy Pitt wygląda jak Pitt ten film nie jest niczym ekscytującym. W moim odczuciu film powinien zaskakiwać, ale nie tym, co już wszyscy widzieli w samym zwiastunie.
Czy ktoś, kto urodził się bez rąk i nóg może coś z tego filmu wynieść? Nic. Bo bohater po prostu sobie żył i po prostu sobie umarł i nie padło pytanie "dlaczego taki byłem?". A skoro jego życie nie było niczym niezwykłym (oprócz tego, jakim się urodził) to po co ten film? Żeby udowodnić, że można być innym i też żyć? Przecież to banał. I to podany banalnie. Bez żadnych innych punktów widzenia. Wręcz historia podana na tacy, gdzie największą tajemnicą okazało się "kim u diabła jest kobieta czytająca dziennik Buttona?
Button to film, który starał się być oryginalny tylko w formie wizualnej. Wszystkie te urywki z facetem, którego wiecznie trafiały pioruny (że mnie walnął piorun i nadal żyję? nie jeden on przeżył uderzenie pioruna).
Inna sprawa; scena; wypadek Daisy - po jaką cholerę Benjamin opowiedział tą całą historyjkę w stylu z Magnolii? Że gdyby A było B to nie stało by się C? Co to miało do reszty historii?
Huragan jako "hołd ofiarom Katriny" w Nowym Orleanie?" Czy też chodziło o to, że ci ludzie są "inni, ale mogą to przeżyć?". Jeśli tak, to czemu od razu są inni? Bo ich zalało?
Ojciec syna, który zginął na wojnie buduje zegar, by "cofnąć czas" i zwrócić tym samym życie swojemu synowi. No, OK, piękne to i doniosłe, ale co ma do tego życie Buttona? Że zadziałało na niego działanie zegara? W jakim celu więc Button się urodził? Ojciec chciał się spotkać ze swoim synem, ale że nie było to mu dane to Button odnalazł swojego? Dlaczego od razu przeczuwał, że ten zegar przestania działać wraz ze śmiercią Benjamina? I jeszcze ta mega głupia scena z zalaniem zegara. Co ona miała oznaczać? Połączenie dwóch symboli życia Buttona?
Więc nawet jeśli, to co ta cała historia ma do powiedzenia? Co jest punktem odniesienia? Zaginiony syn na wojnie? Facet z piorunami? Nie mam pojęcia. Nie wiem, co ludzie widzą w tym filmie tak głębokiego i innego. To film świetny pod względem zdjęć i charakteryzacji, ale cała reszta już była. Szkoda tylko, że w tym przypadku zabrakło emocji i czegoś odkrywczego. BTW. Pitt miewał lepsze role.
Ten film jest oklepany do bólu. Po 10 minutach wiemy jak to się skończy, ale i tak czekamy do końca, by dowiedzieć się, czy faktycznie. No i staje się. A ja nadal nie wiem, o co chodziło.

ocenił(a) film na 3
eon_blue

Ciekawy ten wątek, właściwie jest w nim to co napisałabym gdybym nie był tak wielkim leniem i wierzył, ze może kogoś to zainteresuje.
Powtarzam się ale napiszę znowu: film na miarę stanu świadomości większości widzów, zatem Oscary murowane.