Film ogólnie mi się podobał, z tego względu, że lubię takie spokojne trochę ciągnące się opowieści. Ale tylko wtedy gdy te opowieści mają jakiś sensowny koniec, a nie zakończenie które dla mnie jest niczym innym jak kpiną z widza. Przynajmniej ja to tak odczułam, byłam po prostu wściekła!Nie chcę się rozwodzić w jakich aspektach ten nieszczęsny koniec nie trzyma w kupie całego filmu, bo zniechęciłabym osoby, które jeszcze nie miały okazji go obejrzeć. Mogę jedynie powiedzieć, że chodzi mi o fakty związane z samą przypadłością Benjamina.