Jak nie? Zapominał wielu rzeczy... Zapomniał, kim jest matka jego dziecka, kim on sam jest... Proponuję obejrzeć raz jeszcze.
lekarz stwierdził ,ze demencja, bo przecież nie wiedział o ciekawym przypadku Benjamina. tak jak starzy ludzie mają demencje, tak Benjamin tracił wspomnienia,wiedzę itd, bo jego mózg kształtował się na mózg dziecka
A mnie się wydaje, że właśnie jego mózg (czy raczej umysł) starzał się normalnie, "ciekawy przypadek", czyli starzenie się wspak, obejmował jedynie jego ciało.
Mózg miał od początku normalny, tylko fizycznie był "inny". Więc z czasem zaczął zapominać tak jak każdy na starość. Była taka scena na początku jak siedział na werandzie na wózku i był zainteresowany biegającymi dziećmi, chciał do nich iść, bo mózg miał normalny, czyli dziecka.
Chciał się bawić z dziećmi, bo miał psychikę dziecka, a nie mózg. Zgodnie z logiką filmu, demencję starczą powinien mieć na początku filmu, a nie na końcu. Trochę bez sensu było też to, że jego ciało było małe i na początku, i na końcu filmu. Wkurzyło mnie też jego zachowanie, jak zostawił swoją córkę, nie każdy ma sklerozę na starość, a on to z góry wiedział.
Co do mózgu to dzieci są przecież podobne do starców z demencją pod względem możliwości. Są, jak mawiał klasyk, "czystą kartą", którą się dopiero zapisuje więc z kolei Buttonowi informacje zaczęły się wymazywać ale nie było to zjawisko odpowiadające demencji starczej. A że na ekranie nie dało się pokazać sensownie tej różnicy w działaniu podobnych ale innych zjawisk to już inna kwestia.
Co do rozmiarów jego ciała to masz rację ale żeby zachować logikę pełnego odwrócenia osi czasu to Beniamin musiałby zostać wydany na świat jako ważące z 70kilo i mierzące ok 170cm wzrostu... eee... niemowlę?:) A wtedy historia powinna się nazywać "ciekawy przypadek matki Beniamina Buttona, która drobną i zwyczajną kobieta będąc donosiła i wypchnęła z siebie olbrzyma pół raza większego od siebie samej" :]
Mogli zachować konsekwencję i skoro przyszedł na świat jako miniaturowy staruszek, to powinien umrzeć jako wielkie niemowlę :) Ale widocznie zaoszczędzili na efektach. Z mózgiem może masz rację, ale dlaczego czasami pamięć wracała, a czasami nie. Poza tym jak pod koniec miał z 10 lat na oko, to zapominał jak się nazywa, więc trochę przesadzili z tym, bo w tym wieku dzieci raczej znają swoje imię. Z tą czystą kartą to można mówić do może 2 roku życia, bo małe dzieci poznają swoją mamę, choć znają ją krótko, a on znał ją całe życie i zapomniał w wieku 10 lat.
Poza tym jak wytłumaczysz scenę, w której zapomina, że zjadł śniadanie? Dzieciom się to chyba nie zdarza, więc to wskazuje raczej na demencję starczą, co jest naciągane. Ale że film był w takiej stylisyce a nie innej, to trudno wymyślić inne zakończenie. Gdyby był weselszy, to zakończenie mogłoby być inne, córka by go traktowała jak starszego, a potem młodszego brata.
Ja sobie jakoś nie potrafię wyobrazić niemowlęcia rozmiarów dorosłego człowieka, a jeśli już, to tylko w komicznej i groteskowej postaci... Myślę, że nie chodziło o to, by zaoszczędzić na efektach, ale by zaoszczędzić widzom takich efektów. ;-) Poza tym twórcy filmu po prostu przenieśli utwór literacki na ekran, z jego oryginalnym zakończeniem. A zapominanie różnych rzeczy to typowy objaw demencji starczej - tak, i tego, że przed chwilą zjadło się śniadanie, i twarzy najbliższych osób, i własnego imienia, niestety, a Benjamin pod koniec życia nie "odmłodniał" umysłowo, tylko właśnie cierpiał na demencję.
Jeśli mogę coś doradzić, to by akurat tego filmu nie próbować analizować scena po scenie pod kątem logiki i zdrowego rozsądku. Można by przecież zadać sobie pytanie, jakim cudem w XXI wieku w Stanach Zjednoczonych fakt, że dziecko z roku na rok się kurczy i młodnieje, nie stał się międzynarodową sensacją i przedmiotem badań naukowych albo tak jak gdzieś w innym temacie tutaj ktoś domagał się wyjaśnienia, jakie procesy fizyczne odpowiadały za kurczenie się Benjamina. ;-) Ten film (i jego literacki pierwowzór oczywiście) ewidentnie posiada wiele cech tzw. realizmu magicznego, ale że pojęcie to nie istnieje na FW, to dali fantasy, a to nie do końca to samo. Te cechy to na przykład... brak logiki właśnie, który często nie dziwi i nie zastanawia samych bohaterów, niewyjaśnienie wszystkiego wprost i do końca, zabawa czasem, czy magiczny, baśniowy klimat opowieści osadzonej w całkiem realnym świecie i rzeczywistych wydarzeniach historycznych. Także jeśli chodzi o ten film, polecam po prostu zatopienie się w pięknej opowieści i przyjmowanie wszystkiego takim, jakie jest, bez rozkładania na czynniki pierwsze. :-)
Mnie też zdziwiło początkowo, że ukazano go jako maleńkiego staruszka, ale później pomyślałabym "a w sumie to niby jakby miał wyglądać duży noworodek?" Tak, wyglądałby co najmniej groteskowo - "nie chodziło o to, by zaoszczędzić na efektach, ale by zaoszczędzić widzom takich efektów" -> pięknie ujęte! :)
Nierozdmuchanie sprawy całej sprawy - cóż, pasuje mi to do tytułu. Tak z naukowego podejścia, ale nie takiej sensacji pt. "niesamowity/niezwykły przypadek" tylko, ot, takiej tam ciekawostki: "mamy tu taki ciekawy przypadek..."
Nigdy nie rozpatrywałam tego pod kątem "realizmu magicznego" - wypowiedź otworzyła mi oczy, dziękuję :)
Co do tej demencji - u Fitzgeralda podobało mi się, że ciało młodniało - mózg też. Np. gdy Beniamin był jeszcze stary (ciekawie to brzmi ;) ), chciał chodzić o lasce i palić tytoń, za co ojciec (w książce był wychowany przez ojca) go karcił, bo to nie przystało dziecku i kazał mu się bawić zabawkami. Dwudziestolatka nie przyjęto na uniwersytet (szkoda, że okres młodości potraktowano w filmie bardzo pobieżnie), bo nikt nie wierzył w jego wiek. Mało pokazano właśnie, jak pewne zachowania/czynności są przypisane dla pewnego wieku, a nie zależne od upodobań. Tutaj zdaje się, że jedyną bolączką młodniejącego Benjamina było patrzenie na starzenie się bliskich.
Chyba wolałabym, aby tej demencji nie było na końcu. Tym bardziej, że w pewnych kwestiach (np. najpierw wizyta w burdelu, potem - pierwszy pocałunek; również według mnie potraktowanie na początku Daisy przez Benjamina - gdy on przyjechał do Nowego Jorku i wyglądało to, jakby już wyznali sobie miłość, a on miał pretensje, że nie zaczekała na niego - jakby już kiedyś byli razem,a przecież zeszli się później) wydarzenia faktycznie miały miejsce w odwrotnej kolejności niż w życiu "zwykłego człowieka" :)