nie wiem jak inni, ale sam pomysł niestarzejącego się człowieka jest po prostu GŁUPI, GŁUPI po trzykroć GŁUPI!!! i tej głupoty nic nie przyćmi ani dobra muzyka, ani kreacje Brada Pitta i Kate B. nic!
urodziło się stare niemowlę, które umarło jako stare niemowlę - i ten film jest nominowany do Oscarów ??? i na pewno otrzyma ich kilka
dobry scenariusz powinien być przede wszystkim nieprzewidywalny, niejednoznaczny i ciekawy, a film dynamiczny, posiadający jakąś niegłupią myśl przewodnią, ideę przez co zmuszający do wysiłku intelektualnego, obdarzony PUENTĄ!!! co najmniej tyle
Jakoś nie chce mi się wierzyć, że przewidziałeś przebieg całego filmu, oglądając go od początku do końca. Według mnie bynajmniej nie był jednoznaczny i statyczny, a myśl przewodnia jest porażająco prosta do zinterpretowania. Sugestia - chociażby nieubłagany upływ czasu? Cóż, jednak to jest Twoje zdanie. Proponowałabym jednak na przyszłość uważniej skupiać się podczas oglądania filmu, można wyłapać naprawdę wiele ciekawych wątków i doszukać się nieoczywistych znaczeń.
Pretensje proszę zgłaszać do Scotta F. Fitzgeralda- autora opowiadania, które zekranizował Fincher. :)
Natomiast pretensje że Solaris jest słabym filmem należy zgłaszać do Św.P. Stanisława Lema
Wydaje mi się, że film faktycznie może wzbudzać sporo kontrowersji. No bo faktycznie dlaczego film, ktory jest totalnie różny od naszej rzeczywistości może dostać Oskara. Ja po obejrzeniu wytłumaczyłam to sobie tak, ze aby powstał dobry film, musi być świetny scenariusz, fajne wykonanie. I to chyba przepis na sukces. Benjamin Button dla mnie spełnia ok 90% założeń jakie powinien spełniać film, który by mnie olśnił. Zabili mnie słowem tak naprawdę. I mimo, że historia nieco fantasy film podobał mi sie bardzo. 10% nie spełnia zakończenie ;)
Władca Pierścieni też jest totalnie różny od naszej rzeczywistości co nie przeszkodziło mu w zdobyciu zasłużonych Oskarów ;)
Z głupich pomysłów też da się zrobić dobry film, ale nie tym razem. Wyszło coś nijakiego, lepiej obejrzeć sobie "enty" raz Forresta Gumpa.
powoli zmieniam całkowicie krytyczne zdanie na prawie całkowicie, ale i tak film ten nie jest i nie będzie wspaniały, noweli nie chcę czytać nie po tym filmie
No cóż. Jednym przeszkadzają kosmiczne roboty zamieniające się w samochody, innym chłopak, który po ugryzieniu pająka chodzi po ścianach, a innym facet, który w lodówce przeżył wybuch atomowy... Nieważne. A poza tym jakiś czas temu myślałem nad tym i uważam że ma to sens: na starość człowiek się "kurczy" (nie wiem jak to nazwać :P), nie ma sił chodzić, jeździ na wózku i staje się niedołężny. A jak puścić to do tyłu... I chyba autor pomyślał tak samo (oczywiście to nielogiczne, ale w latach 20 chyba się tym nie przejmowano :P).
Dokładnie. W filmie pada zdanie: zaczynamy w pieluchach i kończymy w nich;) to chyba tyle w tej kwesti;)
Co do kwestii Fitzgerald-"Ciekawy przypadek..." Lem-"solaris"odpowiadam: zarzut był do scenarzysty, a jak pamiętam nikt ani przy filmie Soderbergha ani Tarkovskiego nie czepiał się scenariusza "Solaris"(a raczej "Solarisów")
dobra wyjaśnijmy sprawę... nie chcę Cię obrażać chociaż bardzo mnie do tego ciągnie.
Po pierwsze gatunek filmu - Melodramat
W melodramatach zawszę ktoś umiera a całość kończy się źle albo marnym "(not)happy end"
Skoro wiedziałeś, że to Melodramat to jak możesz chcieć aby scenariusz i zakończenie było nieprzewidywalne??? Myślałeś, że idziesz na TRANSFORMERS w reżyserii Ridleya Scotta, gdzie i historia i akcja są po prostu zajebiste??? Głupi jesteś??? To pytanie retoryczne... odpowiedź jest twierdząca
Drugi powód dla którego mnie drażnisz to fakt, że patrząc na twoje oceny filmów stwierdzam, że nie są złe. Oceniasz filmy w miarę dobrze a to pierwszy, który oceniłeś źle. Nie kieruję się swoim gustem, ale gustem różnych pism, redakcji i większości użytkowników
Nie twierdzę, że jestem mądry, ale np. (banalny przykład) samobójstwo głównego bohatera zapobiegłoby żenującej końcówce umierającego osiemdziesiątletniego noworodka. Szkoda też, że nie zmarł w ramionach swojej córki - wiem przesadziłem
"Nie kieruję się swoim gustem, ale gustem różnych pism, redakcji i większości użytkowników" a mnie to rozbawiło... "Jedzmy ryż! Miliony Chińczyków nie może się mylić". Eh.. trudno... Co do filmu to średniak. Pomysł fajny, ale coś mi wykonanie nie pasuje. I ciekawe, że Blanchet grała 60 latkę bez charakteryzacji... Naprawdę dobrze się trzyma...
Piszemy: 'Miliony Chińczyków nie MOGĄ się mylić'. Masz problemy z liczbą mnogą, czy jak? To jak ty sobie, Szopen, radzisz z przypadkami i rodzajami?
Wybaczam:)Juz wybaczyłem........................................................
Skończyłem właśnie oglądać i powiem, że mam jakiś niedosyt, też mi czegoś brakuje w tym filmie. Momentami strasznie się dłużył. Ta końcówka z tym nimowlakiem jakaś bardzo naciągnięta mi się wydaje aby na samym końcu wzbudzić jakieś uczucia w widzu.
No właśnie dłużył się. A co do końcówki, to skoro jako staruszek (na początku), zachowywał się jak dziecko (czytali mu książki dla dzieci), to później gdy wyglądał jak dziecko powinien chyba zachowywać się jak starszy człowiek, a Daisy mu czytała książkę dla dzieci... Jak dla mnie coś tu nie pasuje...
Pod koniec filmu posiadał ciało niemowlęcia, ale umysłem był tak naprawdę staruszkiem. Można się jedynie domyślać, że u kresu swojego życia chorował na demencję starczą, dlatego w scenie, kiedy grał na fortepianie mając ciało dziecka - w ogóle nie poznał Daisy. Co do czytania książek dla dzieci - moim zdaniem Daisy niekoniecznie robiła to dlatego, że uważała go za dziecko, ale raczej z powodu sentymentu do samej książki. Przecież sam motyw tej bajki przewijał się w filmie po wielokroć. Film zatacza wielką pętlę czasową, momentami trudno się w nim połapać.