Film stylizowany jest na głęboki, ale żadnej głębi tak naprawdę tam nie odnalazłem. Polecić go więc mogę jedynie tym, którzy lubią popozować na koneserów głębokiego kina...
Przypomniałem sobie, jak wyłem podczas "Iris" a tu, teraz - to nie był nawet wstęp do początku tamtego uniesienia. Raz dosłownie tylko coś jakby ruszyło, kiedy odeszła jedna z pensjonariuszek domu spokojnej starości - przy trumnie wśród ludzi stała ukochana stara suka zmarłej... Szybko jednak złapałem się na tym, że wzruszyły mnie własne myśli, a nie jakieś szczególne sceny ukazanie...
Można oczywiście z całości wyciągać rozmaite wnioski, jak już w poprzednich wątkach zostało opisane - o czasie, przemijaniu etc., film ten jednak nie jest ani lepszym, ani gorszym pretekstem do tego typu rozważań od samego życia...
Dobra robota, nie można zaprzeczyć, ale cały pomysł trochę na siłę, w dodatku nie do końca nawet wyeksploatowany.
Zastanawiam się - bo szedłem do kina z jak najbardziej pozytywnym nastawieniem - gdzie leży problem? Czy to kwestia różnicy pomiędzy amerykańską a europejską wrażliwością?? Co sądzicie?
Hm... myślę, że z wrażliwością u Ciebie ok, ten film jak dla mnie był
pusty^2. Widać, że ktoś chciał zrobić mocny, wyciskacz łez, ale
kompletnie się to nie udało, postarzały Brad Pitt wyglądał raczej
śmiesznie, a niżeli rozczulająco. Niektóre sceny w filmie jakby żywcem z
papugowane z wielkich filmów (opowieść o wypadku - jakbym widział
Amelie, a cała konstrukcja filmu wyglądała jak konstrukcja Foresta). Ja
dałem 1/10, film może faktycznie wzruszający, ale dla amerykanów (czy
innych fanów filmów typu Titanic), dobrze, że europejskie kino stoi na
troszkę wyższym poziomie.
Dla niektórych z pewnością nie był pusty, sądzę że można doszukac się w nim pewnych fundamentalnych wartości, lecz wymaga to wnikliwej refleksji.
Jednakże, jak dla mnie "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" to właśnie taki "Titanic" długi, ciężki, rozreklamowany lecz mimo wszystko zatonął, a górą lodową w tym przypadku okazał się patos, obecny chyba w każej scenie.
coś w tym jest rzeczywiście - dobre słowo "zatonął"... coś go ciągnie na dno, chyba jest za ciężki, ale w taki mało błyskotliwy sposób...
Zgodzę się z tymi którzy twierdzą że coś w nim brakuje, choć w trakcie zapomniałem, że jestem w kinie. Były chwile wzruszajace, ale nie na tyle bym uronił choć jedną łzę. Film z ciekawym motywem. Zegar celowo chodzi wstecz, aby powrócili synowie którzy zgineli na wojnie.
Są widocznie kinomaniacy, którzy zbyt wiele juz widzieli, aby móc dostrzec w filmie coś ciekawego, z drugiej strony może zbyt mało filmów jeszcze widziałem aby stwierdzić że jest on do bani.
Pozdrawiam Kris Guzik ;)
totalnie się zgadzam, z założenia miało byc coś wielkiego, ale wyszedł przydługawy mruk
Nie ma sensu rozważać, czy amerykańska wrażliwość jest jakaś inna niż europejska bo prawda jest taka, że ten film niestety nie zachwyca ani nie wzrusza w takim stopniu, w jakim powinien (biorąc pod uwagę sam pomysł, który przecież jest oryginalny i ciekawy).
Po prostu czegoś w nim brakuje, ale czego? nie wiem
Brakuje napięcia. Ten film jest za bardzo "książkowy". Jako książka - super, jako film - niestety porażka. Jak powiedział któryś z krytyków - byłby świetny gdyby był w stylu "Forresta Gumpa". A scenarzyści potraktowali go "śmiertelnie poważnie"...
Mój przyjaciel kinoman orzekł, że główny bohater jest cichy, wręcz wycofany i, że to właśnie narzuca klimat całemu filmowi. Ja natomiast sądzę, że jest to błąd w interpretacji - owa cichość i wycofanie to nic innego, jak nieumiejętność reżysera (lub scenarzysty) w ukazaniu czy przekazaniu widzom jego emocji... Wychodzi, że jest cichy... :PPP
Widze ze nawet nie "kliknąłeś" na nazwiska rezysera i scenarzysty... jak i jeden jak i drugi zrobili jedne z lepszych filmow jakie widzialem: "Siedem" oraz "Zaklinacz Koni" wiec stwierdzenie "nieumiejętność" wydaje mi sie tutaj nie dokonca przemyslana z twojej strony..
wyrażam tylko swoją opinię, taką mam. a klikać przecież nie muszę tutaj, mogę znać jego / ich dziela z innych portali...
ile ludzi tyle gustów-jednemu się podoba to innemo tamto, jednego wzrusza to a drugiego zupełnie co innego-Ciebie ruszył pies (suka) przy trumnie a ja uznałem to za komiczne, że był już taki stary a jednak przeżył właścicielkę z kolei łzy pociekły mi ciurkiem jak zobaczyłem na końcu tego malca zamykającego juz na zawsze oczy-mam podobnego do tego dziecka 5-cio miesiecznego syna i moze dlatego tak mnie to wzruszylo. Skoro wzruszyły Cię własne myśli to znaczy, że obraz jednak skłonił Cię do myslenia. Film oglądalem nie nastawiając się na nic, nie bralem pod uwagę ilosci nagród czy nominacji, nie miałem zadnych oczekiwań. Nie był jakiś super przełomowy ale dobrze się go ogląda i działa uspokajająco, wyciszająco. W czasach gdy kryzysy walą do drzwi, Tuski biją się z Kaczorami o samoloty lub wprowadzenie euro a z ekranu w większości wypływają kolejne części Transportera czy "dzieła" pełne bezmyślnnych strzelanin, spokój tytułowego bohatera działa na mnie kojąco lecz nie usypiająco, co przy tak długim filmie odbieram jako plus. :) Po czym wnosisz, że film stylizowany jest na głęboki? Jaki według Ciebie film jest głęboki? o poważnych problemach? o problemach zwykłych pojedynczych ludzi czy całej ludzkości? o uczuciach ludzi? Tobie podobał się "Iris" a ktoś inny stwierdzi, że to biografia jakich wiele. Czy amerykańska czy europejska, każdy ma swoją wrażliwość-jeden mdleje na widok krwi a innego to nie rusza-dla jednych możesz być super mądrym gościem a dla innych pustakiem. Nie mam zamiaru tu nikogo obrażać-po prostu wszystko zależy od punktu widzenia. Od dawna nie staram się w jakikolwiek sposób nastawiać do żadnego filmu, niestety coraz mniej jest obrazów, które zaskakują, zadziwiają i wywołują w trakcie oglądania pozytywne ciarki na plecach...
no więc ni mniej ni więcej za głebokie uważam filmy "które zaskakują, zadziwiają i wywołują w trakcie oglądania pozytywne ciarki na plecach... " jedynym wyznacznikiem dla mnie są emocje - moje własne. i wyłącznie o nich pisze, to znaczy akurat tutaj o ich braku napisalem, bo sie nie ujawnily zadne... :PPPPP
No to myslisz pojecia, film gleboki to taki, z ktorego musisz cos wylowic... uzyc glowki. Filmy, ktore dzialaja na emocje bez uzywania mozgu (odpowiednia muzyka, wzruszajaca scena) sa filmami plytkimi. Ten film byl bardzo gleboki, kazda scena przedstawiala cos innego. Dawno tak dobrego nie widzialem. Zobacz opinie zawodowych krytykow... ciezko o negatywna.
proponuje poczytać wypowiedzi samych twórców, oni najlepiej wiedzą o czym
zrobili film ;)
NIe wiem, kto tutaj myli pojęcia, to nie moja sprawa wyrokować, ani twoja również nie. Dla mnie film głęboki, to taki, który porusza głębokie pokłady emocji, które drzemią we mnie, a nie podaje ich gotowych na tacy, jakby z zewnątrz. Taka jest moja opnia i mam do niej prawo, Ty masz inną i masz do tego prawo.
Opinie zawodowych krytyków mam w piździe, bo nie chodzę do kina po to, żeby snobować, tylko po to, żeby dobrze spędzić czas, i tutaj ważniejsza będzie dla mnie opinia moich znajomych, ludzi z grubsza podobnych do mnie, niż krytyków filmowych, których przywołujesz jako społeczny dowód zaufania. Oni zwracają uwagę na co inngeo w filmie, niż ja.
Poza tym byłoby łatwiej, gdybyś używał sformułowań typu "Ja uważam, że film ten jest bardzo głęboki" zamiast "Film ten jest bardzo głęboki", bo co do tego drugiego stwierdzenia nie ma jak widzisz na tym forum jednomyślności, a jak sądzę nie ma jej również wśród wspomnianych krytyków.
Niestety! Ciarki mi przeszły... ale z innego powodu...
Po pierwsze, jeśli stwierdzasz:
"...Poza tym byłoby łatwiej, gdybyś używał sformułowań typu "Ja uważam, że film ten jest bardzo głęboki" zamiast "Film ten jest bardzo głęboki....",
to dlaczego w tytule sam piszesz: "PUSTAK", zamiast "JA UWAŻAM, ŻE JEST TO PUSTAK!" ?
Po drugie, piszesz :
"...owa cichość i wycofanie to nic innego, jak nieumiejętność reżysera (lub scenarzysty) w ukazaniu czy przekazaniu widzom jego emocji...",
a cóż to za stwierdzenie... Czy może znasz reżysera? Skąd wiesz, co chciał przekazać? Z resztą qualia każdego z nas są inne jak możesz więc udzielać głosu za miliony widzów???
Po trzecie, jedynym wyznacznikiem do oceny (jak z resztą sam potwierdzasz), są wyłącznie Twoje emocje, w takim razie bardzo prawdopodobne, że to wcale nie film jest pusty...
moja wiadomość była odpowiedzią na ataki abacalypse, nie wiem po co się unosisz...??? oczywiście, że użyłem sformułowań, które przytaczasz, dla mnie jednak forum stanowi miejsce wymiany poglądów, i Z ZAŁOŻENIA piszę o SWOICH poglądach, trudno, żeby przy każdym zdaniu dodawał formułkę "w mojej opinii" - to jest w domyśle. Nikogo jednak nie atakuje w swoich wypowiedziach, nie sugeruję jak powinni myśleć, co sądzić i nie oceniam czy mają rację czy nie! Na takie oceniające wypowiedzi reaguję alergicznie - stąd moja riposta.
a ja reaguję alergicznie na wulgaryzmy, których zdarza Ci się używać np. "Opinie zawodowych krytyków mam w piździe" ...
Wytykasz abacalypse, że nie używa zwrotu "ja" czy też "w mojej opinii" z drugiej strony sam nie zawsze go używasz... Zgadzam się - takie zwroty stawia się domyślnie, więc nie rozumiem dlaczego zwracasz uwagę abacalypse, który jak widać nie ma problemów z językiem polskim i również nie powiela i nie podkreśla bez sensu tego co w domyśle?
Moim zdaniem film jest swietny. Modnie jest mówic ze amerykanskie kino jest denne, że filmy eurojejskie sa takie super itd. CPBB jest genialnym filmem ze świetnym, spokojnym klimatem. Pieknie zagrany i skłaniający do myślenia. Nie jest to raczej film o milosci chyba troche sie zagalopowaliscie, milosc byla tu jednym z wielu wątków. Nie widze rowniez zadnych podobienstw do Titanica.
Jezeli to czy film jest dobry czy nie uzalezniacie od opinii krytyków i uzywacie tego jako argumentu na forum to gratuluje wlasnych przemyslen ;)
No i tutaj właśnie mam problem, bo też sądziłem, że film te da mi cokolwiek do myślenia, bo sam pomysł nawet fajny się wydał, no i się zawiodłem - żadna nowa myśl mi pod jego wpływem do głowy nie przyszła. Może trochę dlatego, że o upływie czasu i przemijaniu myślę prawie że na codzień, i bez takich filmów nawet.
ten film nie jest wzruszający, ale za to opowiada piękną historię na swój sposób magiczną. to wystarczyło, żeby mnie oczarował.
Film jest po prostu dobry i stąd moja ocena 7/10.
Moim zdaniem arcydziełem nie jest. Siadając do niego byłem ciekawy za co dostał aż tyle nominacji i szczerze mówiąc trochę się nastawiłem i spodziewałem czegoś więcej (zresztą tak jak po slumdog-u).
Trudno twórcą nie udało się mnie oczarować i zmusić do refleksji. Trochę przydługi, momentami nudny, za to ładnie nakręcony.
Obawiam się i jest mi szkoda tego filmu, ale prawdopodobnie podzieli on los Titanica. Filmy mają dość podobną tematykę, długość, liczbę nominacji do Oscara. Więc niestety zostanie on podzielony na dwie części i będzie puszczany raz w roku na jakieś święto na Polsacie jako "historia miłości, która przetrwa wszystko"
Takiego losu nie życzę, żadnemu filmowi.
Poniekąd zgodzę się z Tobą... Faktycznie niektóre sceny wręcz drastycznie przypominały Titanica, aż szkoda :/ bo osobiście uważam, że film jest na prawdę wart obejrzenia. Ciekawy pomysł, dobra obsada i w miarę pozorów historia nie tylko o miłości :)
najbardziej żałosne to są wasze "pustakowe" wypowiedzi. królowie świata od siedmiu boleści. dalej na ch... mi z wami. lak maj esz
mnie bardzo ruszyla scena smierci benjamina. jeszcze dlugo o niej myslalam...
ogolne wrazenia - podobne do autora watku... ogromny potencjal tej historii, ktory pozostal niewykorzystany...
fincher jest wedlug mnie swietnym rzemieslnikiem, ale nie wizjonerem.
wiem wiem - 'siedem', 'podziemny krag' (ktory jest jednym z moich ulubionych filmow)... tak, to doskonale pozycje, ale jest tez 'obcy 3':)
w przypadku benjamina rezyser moim zdaniem nie udzwignal tematu.
wyobrazcie sobie... jakby wygladal ten film w rezyserii tima burtona?
mraux :)
Po raz kolejny została użyta interesująca historia, czy zdarzenie tylko po to żeby pokazać wspaniałą, wielką, ponadczasową... miłość, ehh.
Może poszłam do kina ze złym nastawieniem, liczyłam, że pomysł "młodniejącego buttona" będzie inaczej wykorzystany, może bardziej w stylu Foresta Gumpa. Okazało się jak zwykle: on ją kocha, ona go też, ale nie mogą być na zawsze razem, ponieważ... Po obejrzeniu nasunął mi się wniosek, że to bardzo smutne, iż Button miał taki dar a nie wykorzystał wcale, to tak jak trochę ze scenariuszem filmu, genialna historia wykorzystana w banalny sposób. Ponadto wydaję mi się że film był o co najmniej kilkanaście scen za długi, gdy kończyły się retrospekcje, miałam nadzieje że to już koniec, a tu kolejna i kolejna. pod koniec filmu wynudziłam się przednio.
Zgadzam się z opinią, że nie został wykorzystany potencjał samego pomysłu. Scenarzyści nie przyłożyli się, czego efektem jest przydługi i nudnawy film. Zanim obejrzałam "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" byłam pozytywnie nastawiona do filmu-> niektóre recenzje były bardzo zachęcające. Okazało się jednak, że to typowy, płytki film dla mas, który jedzie na dobrej opinii uzyskanej za "Oceanem". Historia młodniejącego starca jest raczej śmieszna, a ukazane sceny, które w zamierzeniu miały wzruszać, bawią lub wywołują uśmieszek zażenowania. Żeby obejrzeć w całości należy wykonać kilka "podejść". Nie jest to kino takiej klasy, jakiej powinno być z taką oceną na filmwebie;/