Jeśli ktoś nie wie o czym mówię, to tutaj odnośnik: https://www.youtube.com/watch?v=M7Xiq4RrTH4
To scena, która mnie osobiście w tym filmie dotknęła najbardziej i zmusiła do największej refleksji. Niby oczywiste, ale... Każda nasza decyzja, każde wydarzenie wpływa na to, co się z nami dzieje i kim jesteśmy. KAŻDE. I nieważne, czy wiążemy buta, czy ratujemy świat. To w gruncie rzeczy coś, co trudno ogarnąć.
Co do całego filmu - jest ok, na pewno jest zrobiony bardzo dobrze, ale chwilami się dłuży. Moim zdaniem spokojnie można było całą historię zamknąć w dwóch godzinach, a tak niestety chwilami można poczuć się znudzonym. Historię, która swoją drogą jest ciekawa, ale trudno za nią chwalić filmowców, skoro cały film oparty jest na książce. Myślę jednak, że mimo wszystko warto oglądnąć, choćby dla ujrzenia tego, jak poszczególne postacie starzeją się, a w przypadku Buttona - młodnieją. To jeden z tych elementów, który jest siłą filmu;)
Dla mnie tez ta scena byla najciekawsza bo jako jedyna ma jakas zawartosc merytoryczna. Nasze zycie sklada sie z takich wlasnie malych szczegulow i wyglada jak jeden wielki mechanizm zegarowy gdzie jedna zebatka porusza kilka kolejnych ale filmweb to nie jest dobre miejsce na taka dyskusje bo kazdy ignorant bot albo szyderca moze tu dorzucic swoje 3 grosze.
Nie ma czegos takiego jak przypadek lub zbieg okolicznosci. To co ci sie przytrafia z jakiegos powodu mialo sie przytafic wlasnie tobie i bylo wiliczone co do jednej minisekundy.