Sprawił, że wierciłem się w kinie jak nigdy. Ten potwór Frankensteina został zbudowany ze znakomitych składników (pokłony i przyklask dla charakteryzatorów i ludzi od efektów, dodatkowo ciekawe postacie drugoplanowe), ale źle zszyty, skutkiem czego wręcz rozlatuje się na naszych oczach. Oryginalny temat jest nośnikiem dla frazesów, a zamiast zastanawiać się nad przemijaniem czekamy aż przeminie ten film. Mniej więcej w połowie "Ciekawy przypadek..." staje się telenowelą w pigułce, a pretensjonalny występ Cate Blanchett nie pomaga w trawieniu dzieła. Brad Pitt ma fajny akcent, ale swoje kwestie wygłasza beznamiętnie.
To najbardziej rozlazły (nie znajduję innego słowa) film Davida Finchera, który zasłynął mocnymi, konkretnymi i niepozbawionymi psychologicznej prawdy obrazami, jak poprzedzający to dzieło "Zodiak", którego pominięcie w nominacjach przez Akademię zakrawa na skandal.