Wzruszający pewnie i był jednakże eksploatowanie jednego wątku - miłości
Benjamina i Daisy mogł naprawdę zmęczyć w szczególności jeśli ciągnie się
przez prawie trzy godziny.
Plus daje za kompozycje - powiązanie retrospekcjami głównego wątku z
przeszłością. No i jeszcze Katrin (huragan) w tle, wszyscy znamy z
telewizji - do mnie ten wątek przemówił. :)
Jednak pełno minus sypie się na Benjamina za te 'złote rady', osobiście
sam lubię myśleć i składać pewne wątki. Natomiast reżyser podawał
wszystko na złotej tacy co odbierało satysfakcje z oglądania. No i nie
pozostawiało zbyt wiele do myślenia po seansie.
Film ma bardzo porozrzucane tempo i tak w jednym momencie główny bohater
byczy się w domu starców by zaraz później wyjechać na drugi koniec
świata, coś się dzieje i znów wraca wszystko do starego porządku - film
nie ma jednego tempa. Sceny od siebie odstają i tworzą wrażenie
niespójnych. Do tego dorzućmy naciąganą scenariusz, który był pisany
tylko pod wątek miłości - nagle umiera mąż, nagle na łożu śmierci matka
opowiada o tym że była baletnica. Całe zycie ukrywała to przed córką.
Niestety ale scenariusz niedopracowany.
Na jedno kopyto - jeden wątek
'złote rady' - traktują widza jak idiotę
Jak dla mnie maksymalnie 8/10 za podjęcie ciekawego tematu, no i
oryginalne podejście do czasu filmu - 3godzinki :))