Oto dlaczego. <Spoilers>
Film ten został zrealizowany w/g recepty jak stworzyć najlepszy film świata i sprzedać go wszystkim jako arcydzieło filmografii. Oj daleko odszedł sir Fincher od misternie skonstruowanych FightClubu czy Siedem. Co prawda ładnie sfotografowane i zmontowane były poszczególne sceny, ale pozlepianie ich razem nie dało żadnego przekazu.
1. Motyw huraganu i całego wporwadzenia do akcji BB. Żałosny. Bardzo kiepska rola córki Benjamina
2. Film w wielu momentach skopiowany z Forrest Gumpa. Wykorzystane podobne gierki z widzem (flashbacki błyskawic, odlot rakiety na florydzie). Postaci w domu starców uczace bohatera życia i mądrości z niego wynikających - tez forrest gump (dobrze że nie było nic o czekoladkach)
3. Scena wypadku Daisy - hmm niby fajnie skonstruowana, ale motyw "zerżnięty" z miliona innych produkcji. Bardzo wtórny i nie pasujący klimatem
4. Odejście BB od żony w jego wieku - temat kompletnie nieprzekonywujący
5. Końcówka i koliber w huraganie ??? What?? Co to było ! Co on miał wspólnego z BB. Juz pojawiając się wcześniej (śmierć Mike) był lekko naciągany , ale do zniesienia. Ale potem w ostatniej scenie?! OK, ktoś może powiedzieć o continuum czasoprzestrzennym , ale nie mieszałbym Mobiusa do przesłania tego filmu
No i właśnie - o czym był ten film ?? Czułem się na nim dobrze od 40 do 100 minuty. Czyli w czasie wątku miłosnego. Był dość ciekawy pod względem fatum bohaterów i fatalizmu całej sytuacji ale to TYLKO tyle. I w sumie wątek ten nie powodował ani wyciśnięcia łez ani nie była to piękna miłość. Jego powrót w wieku lat nastu i potraktowanie przedmiotowo Daisy to zniszczyło nawet ten ciekawy pomysł. Żal powiedzieć ale ten temat potraktowany został na takim poziomie jak w Nieśmiertelnym. No i jeśli to był cel to po co żałosny koniec i niewiarygodny poczatek ??
Nie chcę pisać, że spodoba się mało doświadczonemu widzowi , bo wiem, ze każdy ma swoją bajkę. Ale ten film.... daleko poza moją.
Aj czepiacie się.Chcesz porównać CCOfBenjamin Button do Siedem,? a może do Gwiezdnych Wojen?Porówmaj np. do najnowszego dramatu Revolutionary Road. Albo do innych z podobnego gatunku.A nie wymagacie nie wiadomo czego!!! Ja już sie wyłączam z tego tematu, bo szkoda gadać
choc w pkt.4 moge sie lekko przychylic do twojego zdania
I tak większosci się podobał i myślę że jako film dla większości świetnie daje sobie radę.
W życiu nie przyrównywałem go do tych filmów. Chodziło o wymagania wobec reżysera.
JAK można porównać taki dramat jak Revolutionary Road do BAJKI o odmładzającym się starcu...?! co bym o BB nie sądziła, sam pomysł porównania tych filmów jest, za przeproszeniem, absurdalny...
Wiecie co nie znacie się na filmach, zgadzam się trochę dłuży się na początku, ma motywy z innych filmów, ale jest niepowtarzalny, to jedyny film, który mnie poruszył do tego stopnia, że ryczałam po nocach mamrocząc jaki ten świat jest nie sprawiedliwy i smutny. Wiem, głupio się zachowałam, ale to prawda. Jest to FENOMEN, ma przesłanie, i krztynę oryginalności w porównaniu z TYM "Titanic" to bubel, jeden wielki, takie jest me zdanie i bez wahania daję 10/10!
Jaka narracja babci? :D <hahaha> Może oglądałeś nie tego Buttona! Narracja rzeczywiście miała miejsce w Titanicu ale... Tutaj córka Daisy czytała pamiętniki Benjamina, kobieta tylko dopowiadała... Proszę się zastanowić nad czymś zanim się walnie głupotę kompletną :)
O rzeczywiście masz racje. Jakim uważnym widzem jesteś. Zupełnie to przeoczyłem może rzeczywiście powinienem obejrzeć go jeszcze dwa razy, żeby zauważyć niuanse i smaczki tego filmu :P
Ej Gościu już bez ironii a jakie to ma znaczenie - sam pomysł jest biedny. Twoim zdaniem powinienem go pewnie przyrównać do neverending story bo tam narracja jest również prowadzona przez czytanie pamiętnika. Ale mam to gdzieś - porównuje go do Titanica bo na to zasłużył szczególnie z tą babcią w tle
Zgadzam się. Tak jakbym oglądała Titanica. Wręcz przeszkadzało mi to!!! Chociaż Titanic mi się podobał.
Racja! Film tez niczego nowego nie wniosl. Fincher ukazal tu zwykly, dobrze nam znany holyłódzki patosik, ukazany tylko w jakims tam innym, bezbarwnym papierku. Egzaltacja a zachowawczosc w postaci cukierkowej wizualnosci miala tylko wzruszyc osoby podatne na nia.
A dla mnie: zbyt pretensjonalnie, brak glebi w tresci, nachalnie, przesadnie, niespojnie. Do tego nie dowiadujemy sie nic z odniesienia mentalnego glownego bohatera, widzimy tylko jego fizycznosc i to, ze penis rosnie mu razem ze wzrostem. Nawet gowniana metaforyka - przemijanie okrutnego czasu vs. milosc w niektorych kadrach, jest zbyt plytka aby podniesc jakiekolwiek konwencje tych egzystencjalnych zestawien.
Jedynie na plus: scenografia (za efekty kazdego etapu mijajacego czasu w kostiumach, samochodach itd), i to ze w miare dobra tutaj Blanchett zjadla rolą drewno zwane Brad Pitt ;)
Naprawde ciekawy pomysl na lepszy film niz ukazanie lopatologicznej wizji Finchera kopiacego sobie grobek, a szkoda.
[5/10]
Zgadzam się scenografia i zdjęcia rzeczywiście in plus. Scenarzysta natomiast się skompromitował.
Teraz wyrażą swój ogólny pogląd na kinematografie tego typu. Otóż wydaje mi się, że istnieje pewien problem w realizacji filmów o treściach ....hmmm nazwijmy to fantastycznych i nadprzyrodzonych. żaden film, który posądzano o bycie SF nigdy się nie sprzedał (może poza władcą pierścieni i ekranizacjami fragmentów bibli ;)) I oto właśnie dlatego na poczatku filmu trzeba widzowi wytłumaczyć, że takiej postaci nie ma bo jest tylko pamiętnik. A potem dopiero rozwija się akcja. I to gubi ten film. Każdy pisarz fantasy/fantastyki/SF spokojnie by takie opowiadanie napisał i nie byłoby nic w tym strasznego. Ale nie w filmie - bo nie mogło by to już być arcydziełem. Bo to przecież paskudne SF. I to wszystko nie może być nadprzyrodzone tylko musi być dwuznaczne. Trochę tak było z KPAX, choć tam dwuznaczność sytuacji nadawała filmowi smaczku. Jak dla mnie wystarczyłoby napisać że jest to historia o człowieku , który żył wstecz i po sprawie - nie byłoby jakiegoś dziwnego początku i końca. Byłby to film o fikcji (naukowej niekoniecznie) a nie pseudo-historia i właśnie wtedy można byłoby skupić się na interakcji dwojga głównych bohaterów.
A tak to scenarzysta wychodził z siebie, żeby to jakoś pospinać no i wyszło tak. ze nie wiadomo dlaczego Brad rodzi się jako mała i umiera jako mała osoba. Dlaczego jego aktywność seksualna trwa 65 lat. Logiki tam żadnej nie ma
cyt. "4. Odejście BB od żony w jego wieku - temat kompletnie nieprzekonywujący"
"nieprzekonywAjący" albo "nieprzekonujący". Twoja wersja nie ma sensu gramatyczno-logicznego :P
Masz racje, rzeczywiście ta forma jest poprawna. Dzięki za zwrócenie uwagi Ale pocieszę Cię, że niepoprawne użycie nie ma nic do sensu logicznego.
Anyway, gdybyś mi to napisał priv to byłby full respect. Ale na forum filmewbu ?? Co to ma wspólnego z filmem. Chcesz zabłysnąc to zapisz się na forum jezyka polskiego
hehe...tak, bardzo mi na tym zalezy. poza tym wszyscy uczmy sie poprawnej polszczyzny ;)
a co do sensu logicznego, to gdyby Twoj blad go nie 'lamal' to bym o tym nie wspominal. ale skoro juz zwracasz mi na to uwage, ciagnac tym samym watek nie zwiazany z filmem, to zwroc rowniez swoja na to, ze masz dwa wyrazy bliskoznaczne: przekonac i przekonywac. pierwszy to forma dokonana czasownika - drugi to forma niedokonana. jak wiec mozesz wykonywac jakas czynnosc przez nieokreslony czas, opisujac ja czasownikiem w formie dokonanej? wszak dokonac czegos mozesz raz i koniec. przekonywajace? ;)
Yes, sure, whatever :P
Słowo przekonywujący po prostu mi się podoba i tyle w temacie
Zgadzam się zupełnie z praktycznie wszystkim, co napisałeś. Tylko dziwi mnie, że nie wspomniałeś nic o Bradzie ;). Przecież w tym filmie zagrał naprawdę bardzo słabo. Myślę, że również on jest powodem dla którego ten film nie wyzwala żadnych emocji.
To prawda - nie była to rola życia. Ten bohater chyba miał być tak wymyślony - taki obserwator,milczacy, mądry życiowo - taki trochę jak Joe Black. Przynajmniej ja mam takie skojarzenie
Nie pisałem o Bradzie źle bo podobała mi się narracja w jego wykonaniu. Fajny ma głos.
4. Odejście BB od żony w jego wieku - temat kompletnie nieprzekonywujący
Teraz się poczepiam, proszę piszcie nieprzekonujący albo nieprzekonywający,chyba ta forma nieprzekonywujący jest już poprawna ale przyszłem ponoć też... a z recenzją to części się zgadzam, choć film mino wszystko jest wciągający jak dla mnie i w mojej recenzji do jakieś tam mało znanej gazety:p dałam 8/10
No właśnie dlatego się czepiam, bo czytam forum:p nie mówię tu nic jakoś tam złośliwie po prostu dużo ludzi teraz czyta to forum, może ktoś zapamieta i będzie od teraz poprawnie to słowo mówił/pisał, wiesz tak się bezinteresowanie troszczę nad naszym polskiem językiem:p pozdrawiam:)
zgadzam się- film słabiutki.
tak mnie nużył, tak się dłużył..!
niezaprzeczalne zapożyczenia od forresta, ale brak dynamiki i magii, która towarzyszyła gumpowi.
nie istnieje żaden proces identyfikacji z bohaterem. wszystko tam dzieje się tak sobie, bez żadnych emocji. bohaterowi jak z drewna, wyzuci z jakichkolwiek uniesień. no, może poza żywiołową Queenie.
niestety- strata pieniędzy.
Witam!
To mój dziewiczy raz na FilmWebie - dotąd (od lat) używałam go biernie, podglądając ukradkiem cudze opinie. Emocje jakie wywołują we mnie pochlebne zdania na temat tego "dzieła" nie dają mi spokoju (co chwilę słyszę jaki on piękny, wzruszający, prawdziwy do bólu, o życiu i przemijaniu, bla bla). Na szczęście trafiłam na wpis Świętego Krzysztofa, który celnie (i delikatnie) zauważył, że ten film może podobać sie tylko widzom, którzy są mało doświadzczeni (w życiu, czy w oglądaniu?). Zgadzam się z Tobą całkowicie - pusta, pokolorowana wydmuszka. Nudna, nielogiczna, której sensu stworzenia nie pojmuję. Koliber to cios poniżej pasa, nierealne zatopienie łodzi podwodnej było równoznaczne z zatopieniem filmu, zabieg z pamiętnikiem i umierającą narratorką nie dość, że skopiowany, to z okrutnie banalnymi i "amerykańkimi" tekstami. Apogeum było słowo "absolutely" wypowiedziane (poważnie i pewnie) przez Benjamina przed pójściem z Dajsy do łóżka. ŻENADA. Parsknęłąm śmiechem (pierwszy raz w życiu przeszkodziłam innym widzom tak dosadnie - kino traktuję, jak inni kościół). Jedyne ciekawsze momenty, to ten przed wypadkiem (ale ile razy można taką montażową mozaikę oglądać?) i sceny z zauroczenia w Elizabeth (przepłynęła na starość ku pokrzepieniu - a jakże!). Przed pójsciem byłam ciekawa, jak została rozwiązana kwestia stare ciało-młody umysł i na odwrót. Nistety nie był ten temat opowiedziany logicznie i co za tym idzie satysfakcjonyjąco. Dlaczego na przykład mając kilka lat i genitalia staruszka miał poranne wzwody!?! Takie pytania rodzą się na każdym kroku. W żaden sposób nie została wykorzystana "przypadłość" Benjamina. Nawet jeśli była to tylko pamiętnikowa bajka, sen zegarmistrza cofającego, to inteligentny, ambitny reżyser zbudowałby ciekawe interakcje między bohaterami. Obie strony (oraz widzowie) czegoś by się uczyły (tak jak w "Forreście Gumpie").
Trochę sobie ulżyłam...
PS: Apeluję! Jeśli ktoś chce zastanowić się nad życiem i unieuchronnym przemijaniem, niech obejrzy chociaż "Prostą historię", "Czas, który pozostał", "Motyl i Skafander". Wtedy zaboli...
Sprostowanie po namyśle.
On rodząc się miał przecież i stare ciało i stary umysł, tylko pozbawiony pamięci i doświadzcenia, prawda? Czysta karta.
Dlaczego umarł mając rozmiar niemowlaka, a nie tylko takie ciało?
Czy ktoś czytał opowiadanie, na podstawie którego został napisany scenariusz? Co autor osiagnął takim przypadkiem? Przecież niestety większość starszych osób, jest na koniec "młodsza". Odwiedzając Dom Opieki ma się wrażenie przebywania w Domu Dziecka. Proste zajęcia, zabawy, przytulanie, smutek, samotność. Różnicą jest tylko brak nadziei.
Czy w dobrym Filmie można wprost powiedzieć: "Musimy stracić tych, których kochamy. Inaczej nie znalibyśmy ich wartości". Jeśli się tego nie wie, to kino ma pomóc nam to poczuć, pokazać, zagrać do wewnątrz. A tu łopatą: "some people are...".
Zawsze po złym filmie obrażam się na kino. Na szczęście wytrzymuję niewiele ponad tydzień. Dziś byłam na nowym Wong Kar-Waiu. Wróciłam syta. Znacie to uczucie pełni?
Dlaczego Benjamin zostawił rodzinę, skoro wcześniej czekał tak dzielnie na swoją Daisy (byli razem przecież dopiero, gdy stał się piękny i młody, a ona była po wypadku!)
Aha i już zupełnie na koniec: znalazłam w zakamarkach pamięci mały plusik. Dość sympatyczny był fragment pokazujący życie głównych bohaterów z czasów mieszkania na materacu... To daje razem 3/10.
Znamy i zdecydowanie stwierdzam ze po filmie Ciekawy przypadek Benjamina Buttona takiego uczucia nie zaznalam. "Obraz" meczacy, zbyt dlugi i hmm nie wiem czy ide w dobrym kierunku ale przerost formy nad trescia?
Ja też się zawiodłam. Ale jest jedna doskonała rzecz w tym filmie: MUZYKA. Tu bezapelacyjnie powinien być Oskar. No i za zdjęcia.
p.s._Marlene_ powinnaś częściej pisać na forum :).
hmmm z tych nominowanych produkcji, które już wdziałem najlepszą muzykę miały The Reader i Wall-e. The Reader nie był jednak nominowany za muzykę. No ale Wall-e jest i wydaje mi się że albo on (o pewniaku dla Gabriela za piosenkę nie wspominając) albo Slumdog... (do którego to notabene już się przymierzam)
A co do samego filmu. Byłby całkiem niezły, ale położył go tragiczny momentami scenariusz i ostre przehypowanie. Dobry od strony produkcyjnej, ale nic poza tym.
lecz sie na głowe, to piękny i niezwykły film!!! :/ Zwykle nudzą mnie melodramaty, ale ten film oglądam już 8 raz
Hehe pierwszego zdania Twojej wypowiedzi lepiej bym nie ująłl;-)ktos ogląda romantyczny film i doszukuje się nie wiadomo czego... wszystko odbiera tak poważnie i przyziemnie... Troche romantyzmu, ale w dzisiejszych czasach romantycy to gatunek na wyginieciu niestety...
Jakiego romantyzmu ???
gdzie w tym filmie można szukać romantyzmu ?
Pan BB Tak kochał ją, chciał z nią być i wszystko byłoby super gdyby nie dwa (zrypane) epizody.
1. BB zostawia swoją ukochaną i swoje dziecko, a potem zjawia sie gdy ona ma 12 lat
- przez 12 lat mógł być dla niej super ojcem, ba mógł być i przez 20, gdyby tylko chciał...Jestem pewien, że jego córka wolałby takiego prawdziwego ojca niż takiego jakiego miała, żyjąc cały czas w kłamstwie.
2. Moim zdaniem w moim prywatnym odczuciu gwoździem do trumny była scena gdy Daisy przyszła do niego jako już starsza osoba. Co to było ??? jakaś "chuć" ?? BB nie mógł się powstrzymać czy co ? nie rozumiem tego. Ona mu mówi że jest już starszą kobietą, a on młodzieniaszek, idą sobie do łóżka i ona wychodzi bez słowa (prostytutka ? zawiodła sie ?).
Ręce mi opadły po tej scenie... Wystarczyłoby gdyby poleżeli w objęciach przez chwile...
Proszę wytłumacz gdzie tu jest romantyzm..
Jaka starsza osoba? przecież miała wtedy nieco ponad 40 lat może... to kobieta w kwiecie wieku a nie staruszka(jeśli myślimy o tej samej scenie) nie przesadzaj . Ten film jest dziwny przyznaje, ale przecież przed obejrzeniem wiesz, że to sci-fiction... To, że "mijają się" całe życie i tylko w jednym momencie są w podobnym/zbliżonym wieku nie jest romantyczne? że, myślą o sobie całe życie to nie jest romantyczne? to, że mówią sobie dobranoc będąc oddalonymi od siebie o tysiące km to nie jest romantyczne? Jeśli to nie jest to nie wiem już co jest. Pewnie, że to nie jest romantyzm typowo "hollywoodzki" typu: pocałunki na tle zachodu słońca, spacery po plaży, czy przy blasku księżyca, albo kolacje przy świecach...ale ten film jest o miłości nieszczęśliwej a nie spełnionej i radosnej, pełnej uśmiechów kochanków i patrzenia głęboko oczy. Piszesz o tym, że BB mógł wychowywać córkę przez 12 lat, masz rację. Zastanów się jednak co byłoby po 12 latach... matka by jej tłumaczyła:" córeczko tatuś musiał wyjechać ale Cie kocha", " córeczko tatusia zamordowali" nie wiem tak wymyślam... a co Ty byś powiedział swojemu dziecku gdyby jego matka z dnia na dzień odeszła? przecież takie dziecko cierpiałoby bardzo. Nie pomyślałeś o tym? jak Daisy wytłumaczyłaby małej zniknięcie ojca? Jeżeli udałoby się to jej jakoś z zrobić z sensem to i tak jej córka cierpiałaby bardzo. Myślę, że Benjamin odchodząc o nich chciał córce oszczędzić cierpienia i zapewnić jej w miarę normalne dzieciństwo. Przecież nie mógł zostać i pozwolić patrzeć córce jak staje się jej rówieśnikiem, to było zupełnie chore.
eeh
jak to napisałeś - wymieniłeś to można powiedzieć że jest romantyczne, ale w filmie w ogóle tego nie było widać - czuć.
Film jest bez uczuć, aktorzy się nie popisali albo scenarzysta albo film jest głębszy i czegoś nie dostrzegam.
W ciekawy sposób pominąłeś kwestie wychowywania przez okres 20 lat, przecierz w momencie gdy spotkał swoją córkę, zdrowie psychiczne jak i fizyczne pozwalałoby ją mu wychowywać jak pisałem wcześniej nawet do 20 roku życia.
Wytłumacz mi jak ty to rozumiesz, a wydaje mi się że rozumiesz to co powiedziała Daisy że nie mogłaby wychowywać ich dwojga, ze niema na tyle siły.
Oco kaman ? wychowywać ciało ? przecierz Banjamin zmieniał się tylko fizycznie - nie cofał się w rozwoju psychicznie.
Przede wszystkim to ciężko byłoby zrozumieć córce, że jej tata byłby jej równolatkiem, mogłoby jej to ostro namieszać w głowie. To co powiedziała Daisy to tyczy się chyba tego, że on jednak cofał się w rozwoju również psychicznie, a nie tylko fizycznie. Pamiętasz scenę jak Daisy wchodzi do pokoju gdzie siedzi przy pianinie nastoletni Benjamin( nie był to już Brad Pitt) był znerwicowanym nastolatkiem i nawet(jeżeli dobrze pamiętam) nie poznał Daisy. Więc chyba jednak Daisy wychowywałaby 2 dzieci. Jednak moim zdaniem kluczowe było to, że córka patrzyła by jak jej tata staję dzieckiem.Pamiętasz scenę o które napisałem? Film jest zagmatwany trochę przyznaję... ale bardzo mi się podoba.
Nie
Daisy jak była mała to nie miała z tym problemu, tym bardziej córka BB by nie miała.
Strasznie mieszasz teraz: Benjamin sam mówił jak sie spotkali, że tylko ciało młode a umysł już stary. W scenie co przytaczasz on jest już porostu starcem w ciele dziecka, a nie znerwicowanym nastolatkiem. Pada nawet słowo Demencja - otępienie, że niewiele już pamięta ale czasem sobie przypomina.
Ja wolałbym mieć BB przez 20 lat jako ojca i Daisy jako matkę, niż udawaną rodzinę z tamtym typem.
Miłość to poświęcenie, a nie obieranie drogi na łatwiznę.
Z tą demencją to masz rację, zapomniałem o tym bo dość dawno ten film oglądałem. Przecież to nie była droga na łatwiznę, myślisz, że łatwo było mu zostawić miłość życia i córkę? moim zdaniem wszystko to było dla dobra córki...
4. Odejście BB od żony w jego wieku - temat kompletnie nieprzekonywujący
Wybacz ale w takim razie chyba nie zrozumiałeś przesłania...temat jak najbardziej przekonywujący ponieważ odszedł od żony na tyle wcześnie aby jego córka go nie pamiętała i aby Daizy mogła 'znaleźć' dla niej nowego ojca...
A co do całego filmu myślę, że naprawdę nie umiesz czytać między wierszami ponieważ jest wiele scen, które pokazują jak człowiek od urodzenia czekający na śmierć, który wie, że cenna jest każda chwila umie celebrować swoje życie, pokazane jest to np w scenie kiedy BB po raz pierwszy opuszcza swój dom i potem przez cały dzień musi wracać do niego na pieszo a potem mówi, że to najpiękniejszy dzień jego życia, ponieważ docenia każdy moment z mijajacego życia
chodziło chyba bardzej o córkę, żeby go poprotu nie zapamiętała, lepiej dla dziecka, jest odejść wczęniej...\
a tak wógłe tyciu znam kilku takich BB, rozsądnych za młodu a potem ciagłych, coraz to młodszych chłopców, tylko że nie chcą dejść od swych żono-matek. bo tak jest cieplutko i wygodnie ;)