Reżyser opowiada historię bez pośpiechu, ale mimo to film trzyma w napięciu od samego początku. Najpierw atmosfera intensywnego oczekiwania na bitwę, która udziela się widzowi. Później sama walka - bardzo dynamiczna dzięki świetnej pracy kamery,techniczny majstersztyk. Na koniec refleksyjna i spokojna obserwacja poczynań żołnierzy. Konstrukcja bardzo ciekawa - dialogów jest tu stosunkowo mało, ważny jest wewnętrzny monolog głównego bohatera przypominający modlitwę.
Klimat filmu jest duszny jak powietrze przed burzą, między innymi dzięki muzyce Zimmera - długie, niskie dźwięki potęgujące wrażenia które towarzyszą scenom batalistycznym. Świetną robotę odwalił operator John Toll. Nastrojowe zdjęcia we wnętrzach i retrospekcjach, epickie podczas walk o wzgórza.
Wśród aktorów wybija się przede wszystkim Nick Nolte - chyba każdy film wojenny musi mieć swojego Kilgore'a, u Malicka to on jest tym porywczym,charyzmatycznym i nieznającym słowa "przegrana",oficerem. Dalej postawiłbym Penna i Koteasa.
Jeden z najlepszych filmów wojennych.