Moralna wędrówka w głąb ludzkiej natury... Tak głęboko dotrarł chyba tylko Coppola i Stone. Ale ten film ma coś, czego brak "trylogii" olivera i dziełu Francisa - ten film jest wyreżyserowany z wręcz poetyckim wyczuciem.
W tym filmie bardzier szokuje twarz martwego człopaka, niż rozrywany granatem człowiek - tu własnie tkwi potęga tego filmu. Ukazane zostało kalectwo, ale duszy ludzi, którzy byli zmuszeni iść i walczyć w imie ojczyzny, a nie kalectwo ciała...
Oj, to chyba mało filmów obejrzeliście. A zresztą co to ma za znaczenie czy film jest wojenny czy też nie? Jeżeli "moralna wędrówka w głab ludzkiej natury" świadczy o wielkości filmu, to informuję, że zostało zrobionych więcej o wiele lepszych filmów, niekoniecznie wojennych, które ten temat podejmują. Akurat "Cienka ..." traktuje ten temat po macoszemu. A ukazanie twarzy martwego chłopaka jest rzeczywiście tak bardzo poetyckie? Oczywiście rozrywany granatem człowiek też nie wiele ma wspólnego z poezją. Ale gdzie w takim razie potęga tego filmu. A może rozterki moralne jednego z głównych bohaterów, gdy dowiaduje się o zdradzie żony? A może zapędy karierowiczowskie Noltiego? Co w tym nowatorskiego i wspaniałego? Proszę oglądać telenowele. Tam mnóstwo jest podobnych wątków. A może zdjęcia są wspaniałe? - chyba że ktoś myli zdjęcia z krajobrazami. Ponieważ jednak film pretenduje do miana wojennego, zupełnym błędem wspaniałego rezysera Malicka było nie zaznaczenie dlaczego nasi bohaterowie tak zaciekle opanowywali wyspę Guadalcanal (w przeciwieństwie do książki Jonesa). Wiadomo, że z powodu lotniska, ale własnie dlaczego? Mozna powiedzieć, że to nie ma znaczenia przy wymowie tego filmu i chyba się z tym zgodzę jeżeli nie potraktujemy tego pseudodzieła jako film wojenny. A jeżeli ktoś twierdzi, że kalectwo ciała nie jest istotne to ... Bez komentarza. Wam w każdym razie tego nie życzę, zresztą kalectwa duszy również.
Tak, uważam, że te wszystkie sceny o których ironicznie się wypowiadasz są ciekawe. Uwazam ten film za bardzo dobry, jeśli ty uważasz inaczej to sobie uważaj, ja lubię co innego i ty zpewne też coś innego. Pozdrawiam.
Hmm... Bardzo bym Cię prosił, żebyś jeszcze raz dokładnie przeczytał to, co napisałem, a potem krytykował.
Po pierwsze: czy ja napisałem, że kalectwo ciała jest nieistotne? Napisałem, że: "Ukazane zostało kalectwo, ale duszy ludzi, którzy byli zmuszeni iść i walczyć w imię ojczyzny, a nie kalectwo ciała..." co oznacza, że film ten jako jeden z nielicznych koncentruje się na emocjach i psychicznym cierpieniu jednostki. Zazwyczaj w Amerykańskich filmach wojennych mamy do czynienia z ukazywaniem przemocy i sadyzmu - nie twierdzę, że "Cieńka czerwona linia" jest pozbawiona tych elementów, lecz cel w którym została ona ukazana jest inny od wszystkich innych obrazów. A czym to ta brutalność się różni, zaraz zapytasz... W 99% filmów wojennych przemoc, śmierć i sadyzm są tak prezentowane, aby widz polubił któregoś z bohaterów, lub aby znienawidził wrogów, którzy ścigają Amerykańskiego Bohatera (wystarczy obejrzeć film "Szeregowiec Ryan") - co ma w finale doprowadzić co zrzyłości widza z postacią filmu. W "Cienkiej czerwonej linii" przemoc i sadyzm ma ukazać bezsens wojny. Nie ma w tym filmie fikcyjnego wyobrażenia o wojnie, którą amerykański rząd chciałby propagować. Nie ma w tym filmie patriotyzmu, amerykańskich flag, wzniosłych idei. Są zwykli ludzie z swoimi własnymi lękami i problemami. Są ukazane różne sposoby radzenia sobie z wojną - nie wszystkie sposoby są dobre, ale czy film ten ocenia któregokolwiek z uczestników wojny? Nie. Czy uważasz, że na wojnie naprawdę żołnierze biegną w gradzie bomb nucąc pod nosem patriotyczną pieśń?. Czy uważasz, że na wojnie rząd naprawdę interesuje się kimkolwiek?
Co do Twoich uwag odnośnie "poezji" tego dzieła.
Wiesz co to jest sztuka? Z sztuką mamy do czynienia, kiedy ktoś uzdolniony tworzy coś, co jest jego własnym tworem: książka, obraz, wiersz. Jak wiesz, kino również zalicza się do sztuki (X muza). Wiersze zaś zaliczane do poezji mają tą cechę, że w pięknych słowach i doskonałych rymach ubrane są nie zawsze piękne historię. Przykład?
"Po twarzy łzy spłynęły,
spadając na ostrza nóż,
kolana mu się ugięły,
tak upadł – anioł stróż"
W poezji celowe użycie mocnych słów i pokrętnych rymów jest celowe, aby zszokować odbiorcę i tym samym zmusić go do refleksji. Przykład?
"Człowiek bezwstydny, bez serca lubieżnik paskudny,
ohydny, skurwiały - rozpustnik.
Czułam jego spocone ciało, oddech na szyi, zmarszczone ręce,
jak w środku mnie rozrywało, i spermę na swojej sukience.
Bezduszny morderca, zabił moją czystość,
zgwałcił dziewictwo i cnoty niewinność"
Czasem w poezji mamy do czynienia z kontrastem, który służy do tego samego, co używanie ostrych słów i celowa szorstkość.
"A w nocy, kiedy kładę się spać,
można dużo usłyszeć.
Jak mrówki grają w piłkę
ziarnkiem piasku białego,
a ślimak uczy się
czytania szybkiego.
Albo wraz z ostrym hamowaniem samochodu,
usłyszeć trzask serca pękającego.
Teraz, kiedy już wiesz, czym charakteryzuje się poezja, powiedz proszę, czy omawiany tutaj film nie posiada wszystkich tych elementów? Mocne, konkretne i dynamiczne sceny padających ofiar, lub psy, które rozrywają martwe ciało jest w tym filmie skontrastowane z obrazem małego pisklaka.
Na ekranie widzimy martwego chłopaka a z głośników słyszymy narratorską myśl: "Czym jest śmierć...". "Cieńka..." jest poetyckim obrazem i jeśli Ty tego nie potrafisz dostrzec, to znaczy, że musiałeś być wyjątkowo zmęczony w trakcie oglądania tego filmu i połowę przespałeś.
Czy sam morał opowiadanej tam historii nie jest poetycki? Czy przesłanie, że nie "ważne po której stronie barykady stoisz i tak wszyscy jesteśmy tylko ludzmi" nie jest czymś wspaniałym i… jak innym od tego, co pokazują Amerykanie w swoich patriotycznych, cukierkowych filmach wojennych?
Głównym bohaterem tego filmu jest wojna, a nie zdobywanie punktów strategicznych i opisywanie historycznych faktów... Ja rozumiem, że z tego powodu ten film mógł Ci się nie podobać. Ale nie oznacza to, że od razu musisz atakować osoby, która myślą inaczej.
Dla mnie lepsza jest książka. Jako film, to trochę się dłuży i ciągnie. Jest świetny - zgadzam się, ale zdecydowanie lepiej się czyta. IMO Cienka CZerwona Linia jest najlepszą książką o wojnie. A filmem? Kompania Braci.
Proszę Państwa. Nie ma w tym nic złego, że film znalazł swoje grono odbiorców. I bardzo dobrze. Tylko pozazdrościć reżyserowi. Ale co tak naprawdę powoduje, że Państwo zaliczacie go do panteonu wielkich filmów ? Idee w nim prezentowane ? To po co do tego sztuka filmowa ? Nie mam oczywiście nic przeciwko, jeżeli film przy okazji takowe reprezentuje. Ale to nie one świadczą o tym, powiem w prostych słowach, czy film jest dobry czy nie. Komuś może podobać się wymowa tego obrazu, ale są jeszcze kwestie tzw. techniczne, na co składa się wiele elementów. W tym temacie dyskusja mailowa jest bardzo trudna. A tak na marginesie: dlaczego jednym z głównych plusów tego filmu jest mało tzw. sieczki ? Sam nie jestem absolutnie jej zwolennikiem, ale dla wojny (zwłaszcza drugiej światowej) jest ona jej nieodłącznym elementem. Rozważania CraveNa są iście filozoficzne oraz niewiele mają wspólnego ze sztuką filmową, raczej z jego poglądami na temat wojny (i poezji ?). Proszę się nie obrażać, że ktoś ma przeciwne zdanie. Nie świadczy to o tym, że komuś chcę zrobić przykrość.
Pozdrawiam.
Pod paroma względami się z Tobą zgodze.
Nie twierdzę, że skoro film podejmuje trudne tematy, to od razu musi być uznane za arcydzieło.
Faktycznie wczoraj troche się zagalopowałem z tymi moimi rozwarzaniami. Jednak to co napisałem, oddaje to, co uważam na temat tego filmu.
Zgadzam się również z tym, że powstało wiele leprzych filmów podejmujących temat "mrocznej wędrówki". I wiele filmów z tej kategorii jest bez wątpienia leprzy od "Cienkiej czerwonej lini". Ostatnio z takich właśnie "ciężkich" i pokręconych fimów powalił mnie na kolana "Mechanik". Filmów takich jest wiele, ale "Cieńka..." jest pierwszym takim filmem, który został osadzony w realiach wojennych. I dlatego robi na ludziach takie piorunujące wrażenie.
Pierwszy raz widziałem "Cieńką..." w kinie. Poszedłem na ten film z myślą, że będzie to typowy film wojenny - przepełniony litrmi krwi, naszpikowany efektami specjalnymi, imponującymi scenami batalistycznymi... Okazało się, że film jest przeciwieństwem tego, czego się spodziewałem. Mało krwi, brak typowego jednoznacznego bohatera, dziwna narracja. To co zobaczyłem w kinie odebrało mi mowę.
Napisałeś, że są kwestie techniczne. Są one bardzo ważne - nie ma co do tego wątpliwości, ale... Oglądałem film który jest zrealizowany o wiele lepiej od omawianego tutaj tytułu. Dopieszczony pod względem montarzu i efektów: równomiernie dakowana krew, wspaniała muzyka - to są dobre strony "Szeregowca Ryan'a". Ale co z tego, że film został zrealizowany wręcz po mistrzowsku, skoro cała historia w Ryan'a totalnie mnie nie poruszyła? Mimo wspaniałego i innowacyjnego montarzu, niesamowitej muzyki i doskonałych efektów specjalnych, miałem wrażenie, że oglądam film propagandowy który nie ma wiele wspólnego z prawdziwą wojną.
Po obejrzeniu "Szeregowca..." postanowiłem drugi raz zobaczyć "Cieńką...". Pomijając to, że film mi się podoba odnalazłem to, co umknęło mi przy pierwszym kontakcie - kwestie techniczne. Ku mojemu zdziwieniu stwierdziłem, że ten film jest doskonale zrealizowany a zaplecze techniczne jest bogate. Dlaczego tego nie zauważyłem od razu? Bo takie było założenie reżysera. Pamiętasz scenę w której amerykanie wpadają do wioski i robią tam pogrom? Zwróciłeś uwagę na fakt, że w trakcie tej sceny dzwięki walki są prawie nie słyszalne? To właśnie jest zaplecze techniczne tego filmu. To, że jest mało krwi też jest jak mi się wydaje celowym zabiegiem. Film jest naszpikowany takimi "smaczkami", lecz są one tak wkomponowane w obraz, że widz ich nie dostrzega od razu. Ale to, że ich nie dostrzega, nie oznacza, że ich nie odbiera. To prawie jak zapis podprogowy ;)
Co do Twojego pytania: "co tak naprawdę powoduje, że Państwo zaliczacie go do panteonu wielkich filmów ?" odpowiem jednym słowem - klimat. To właśnie doskonały klimat podparty tymi wszystkimi ukrytymi trikami realizatorskimi jest sercem całęgo filmu i tworzy z niego najbardziej pesymistyczny, mroczny i prawdziwy film wojenny, jaki kiedykolwiek widziałem...
Pozdrawiam... :)