Niestety, kiedy się porówna książkę do filmu, to w niektórych momentach obsada wypada słabo, ale, całe szczęście, tylko w wypadku ról drugoplanowych (najbardziej boli mnie chyba Clooney w roli Bosche'a).
Chyba tylko dla Caviezela ten film był przełomem w karierze, reszta była już dość znana. Pewnie więcej by im te role dały, gdyby nie niesprawiedliwa i kompletnie dla mnie niezrozumiała decyzja ludzi z akademii filmowej, którzy pozwolili "Zakochanemu Szekspirowi" zgarnąć "Cienkiej czerwonej linii" kilka Oskarów sprzed nosa. Jakoś nie mogę tego przełknąć. :/