moim zdaniem jest to jeden z gorszych filmów o wojnie jakie oglądałem - sceny walki rodem z power rangers, a wywody filozoficzne brzmią jak cytaty z herlekinów... ten film to jakaś parodia.
Dobra nie ma co się sprzeczać, każdy ma inny gust i niech tak pozostanie bo jak zaczniemy wyciągac swoje argumenty to skonczymy na wyzwaniu sie od debili. Ja uwazam że jest to najgenialniejszy inny myśli inaczej i tyle. Wydaje mi sie ze nie ma co ciągnąć tej dyskusji, bo do nieczego ona nas nie doprowadzi. Takie jest moje zdanie.
coz...widac ze skoro najwazniejsza dla pana jest walka to widac jaki Pan poziom prezentuje. Rozmowa z taki czlekiem to rzucanie grochem o sciane
"sceny walki rodem z power rangers, a wywody filozoficzne brzmią jak cytaty z herlekinów"
Ty chyba jakiś inny film ogladałeś. Może "Szyfry wojny"?
lecho piszesz jak jakiś dzieciak ,ty stary się na kinie chyba nie znasz,w filmie nie chodziło pokazać efektowność walk(chociaż były miejscami),tylko bezsens wojny
Zapewniam cię że ten film to nie parodia :) To po prostu dramat osadzony w czasach wojny, a nie film wojenny. To zrozumiałe że mogłeś się strasznie zawieść na tym filmie oczekując przecież czegoś innego.
Przecież ten film ma genialne sceny batalistyczne na swój sposób... Czy jak ktoś nie trzęsie kamerą i nie wylewa hektolitrów krwi to już dobrego filmu wojennego Twoim zdaniem nie zrobi. Szkoda, że nie zobaczyłeś kto m. in. był doradcą ds. militariów w tym filmię - D. Day, najlepszy człowiek w branży (SPR, Kompania braci, Aleksander, VI Batalion). ;)