Film rozpoczyna scena zabójstwa faceta pod prysznicem. CO?! Faceta? Tak. Faceta. Do tego zostawia mu na placach wycięta nożem literę M. To nasuwa od razu wiele myśli i skojarzeń. Po pierwsze, co chyba oczywiste, wielokrotnie cytowana "Psychoza" Hitchcocka, tyle, że tutaj jest krwawiej i ... facet! Drugie myśl była taka, czyt to przypadkiem nie będzie jakiś gejowski slasher. Nie zrozumcie mnie źle, nie twierdzę, że heteroseksualiści mordują kobiety, a tylko geje facetów, ale jednak reżyserzy slasherów zawsze pod prysznic wrzucali kobiety, nie mogąc przegapić okazji pokazania cycków we krwi... Tak czy siak pomyślałem, że albo zabójca jest kobietą, albo gejem, alebo to tylko taki wybryk reżysera. Kolejnym skojarzeniem po tej scenie była scena scena w windzie z "Dressed to kill" DePalmy. Tyle, że tutaj jest tandetnie i nie tak stylowo. Głębiej idąc, chodzi o pewne echa włoskich gialli: morderca jest ubrany na czarno (buty, łaszcz, kapelusz ... i obowiązkowe rękawiczki) a nożem zamiast dźgać, to ... tnie. I wychodzi na to, że ofiara nie powinna umrzeć, od tego typu ataku. Sposób kręcenia momentu zadawania ciosów również przypomina filmy giallo.
No i ostatnie dwa skojarzenia - pierwsze to inny obskurny slasher z Kanady - "American nightmare", drugie to "M" Fritza Langa.
Kanada - to chyba słowo klucz, jeśli chodzi o slashery z lat 80ych. Są w większości tandetne, tanie, obskurne i nie pozbawione pewnej dozy oryginalności. W tym przypadku oryginalny był motyw zabójcy, który poznamy po jakiejś godzinie filmu, zarazem domyślając się powoli tożsamości zabójcy.
Zabójstwa w większości są brzydkie (podobnie jak cały film) i krwawe, ale w większości są durne i takie same (wspomniane cięcia nożem, brak prawdziwych ciosów). Najmocniejszą i okrutniejszą jest chyba scena obcięcia wacka, choć i tak zabrakło gore, widać po prostu dużo krwi. Jeśli zaś chodzi o ofiarę... cóż, nie wpychaj wacka, tam gdzie nie trzeba ;p
Jeśli zaś chodzi o goliznę... widziałem męski tyłek. wystarczy.
Wspomniałem, że film jest brzydki... myślę, że to kwestia taśmy, oświetlenia i lokalizacji, a efekt na pewno potęguje VHSrip. ten ostatni jest przypuszczalnie odpowiedzialny również za średni dźwięk (ciągły szum).
Natomiast inne aspekty techniczne są nawet w porządku. Praca kamery na przykład jest dość ciekawa, jak na tego typu produkcję.
Czy oglądać? Nie koniecznie. Da się, ale to nie znaczy, że należy to robić :) Film miejscami przynudza, zwłaszcza pod koniec i nie ma w sobie praktycznie nic godnego uwagi. Z drugiej strony fani slasherów z lat 80ych mogą rzucić okiem z czystej ciekawości - motywy mordercy są w końcu dość oryginalne, a całość ma przynajmniej troszkę "slashingu" :)