Mam syna wchodzącego w wiek dorastania i od jakiegoś czasu chętnie oglądam filmy o problemach współczesnej młodzieży, bo czego sama młodzież nam nie powie, to może czasem pokazać kino. Koleżanka z Francji, związana z branżą filmową poleciła mi „Clement”, nie mówiąc o czym jest ta niezależna (chyba?) produkcja. Obejrzałam (niestety w wersji francuskiej, a moja znajomość tego języka kończy się na bardzo podstawowym poziomie) i przyznam, że film zrobił na mnie duże wrażenie. Jest to bardzo sugestywny, dobrze zrealizowany i ciekawie sfilmowany romans. Romans bolesny dla jego bohaterów, raniący, pozostawiający trwałe blizny. „Clement” zasługuje na uwagę nie tylko ze względu na interesujące zdjęcia, sposób narracji czy świetną rolę Emmanuelle Bercot. Zasługuje na nią – moim zdaniem - ze względu na mocno kontrowersyjny element tej opowieści, a mianowicie fakt, że kochanek bohaterki, to 13 letni chłopiec w roli którego obsadzono bardzo młodziutko wyglądającego aktora. Ten zabieg był chyba celowy, bo inny byłby odbiór filmu, gdyby w rolę wcielił się młodociany aktor wyglądający na starszego. Autorka nie pozostawiła więc widzom żadnych złudzeń: bohaterka uwodzi (daje się uwieść?), w każdym razie ma romans z dzieckiem. Wiem, brzmi to „makabrycznie”, ale – pomimo, że nie stroni od scen erotycznych – ten film taki nie jest. Jest szokujący, ale mimo wszystko taktowny. Może szokować tematem, ale nie formą. Największe zaskoczenie przyniósł finał. Bałam się, że wszystko banalnie zakończy się śledztwem, policją, sądem, czyli tak, jak to bywa w amerykańskich filmach o podobnej tematyce. Bohaterka musi przecież ponieść karę za swą niemoralność. Nic takiego się nie zdarzyło, ale autorka „ukarała” swoją bohaterkę w inny, bardziej wyszukany sposób. Jaki? Nie sposób zdradzać, choć film ten z pewnością nigdy nie trafi do rozpowszechniania i szanse na jego obejrzenie są znikome. O ile we Francji był raczej filmem „niszowym” o tyle w Polsce jest „głęboko szufladowym”. Moim zdaniem film jest wyjątkowo śmiały w przedstawieniu tematu i choćby z tego względu zasługuje na uwagę. Z tego też powodu w Polsce jest zupełnie nieznany (choć był pokazany i nagrodzony na festiwalu w Cannes). Szkoda, bo – moim zdaniem – każda sfera życia człowieka zasługuje na przedstawienie w kinie, o ile kino czyni to w mądry sposób. A my zasługujemy na to, by móc je poznać, dyskutować, osądzić. Ale cóż, Polska to nie Francja. Swoją drogą ciekawa jestem co myślicie o podejmowaniu takich tematów? Takie historie zdarzają się w życiu, czy kino ma je pokazywać?
Mnie ten film się podobał (na tyle, na ile udało mi się zrozumieć dialogi – dlatego nie mogę dokonać jego punktowej oceny), choć z powodu zainteresowań o których pisałam na wstępie wolałabym ujęcie tematu z punktu widzenia młodego bohatera, a nie bohaterki – dojrzałej kobiety.
no wlasnie , swietny film , niestety nigdzie nie mozna znalezc napisow do filmu - jak mawiaj nie zna sie Francuskiego i maly klopocik ale film swietny., malo takich przedziera sie na Polski rynek - mozna powiedziec ze niszowy w jakims tam wymiarze.
Polecam 10/10