Pełne rozczarowanie. Wynika ono zapewne z tego, że jest to adaptacja opowiadania Stephena Kinga, które sztucznie wydłużono na potrzeby kinowego ekranu. Zrobiono to przy pomocy mało dynamicznych scen, dłużących się dialogów i monologów(Brad Dourif wygłasza taki, niczym Robert Shaw w SZCZĘKACH), co sprawia że film jest mało zajmujący i po prostu nudzi.
Z elementami grozy też jest nienajlepiej. Zejścia śmiertelne ofiar są mało interesujące, pozbawione brutalnych efektów i słabo trzymające w napięciu. W dodatku mało nas obchodzą, bo praktycznie nie ma komu kibicować, gdyż postaci(oprócz głównego bohatera) są wyjątkowo niesympatyczne. Aktorstwo tendencyjne.
Pochwalić należy za to atmosferę i klimat (czuć brud, kurz i pot) oraz scenografię - szkoda, że nie wykorzystano jej w lepszy sposób. Wygląd potworka jest niezły, ale w pełnej krasie ukazuje się tylko w nieczytelnym finale.
Podsumowując - dla fanów adaptacji Kinga, reszcie - pod rozwagę.