Nie widziałam piękniejszego filmu o miłosci, filmu, o którym mysli sie tygodniami,
który wbija w fotel, powoduje przyspieszone bicie serca i budzi szereg tak skrajnych emocji....brak słów żeby go opisać.... akcja mimo swej statycznosci jest największym atutem tego filmu, ja tam jestem, siedze sobie na krzesełku obok nich i przeżywam to wszystko razem z bohaterami, nie widzialam jeszcze filmu, w którym tak dogłebnie zostałyby przedstawione uczucia bohaterów, targane nimi emocje...... chemia miedzy nimi unosi sie w powietrzu......gdy pierwszy raz obejrzałam ten film widząc kto wysiada z samochodu przed domkiem głównej bohaterki nie kryłam zawodu... taki stary dziad?..... pod koniec filmu bylam gotowa uciec z tym starym dziadem na koniec swiata i kochac sie do upadłego.... nie sadzilam ze Clint to taki magnetyzujacy facet, ma cos takiego w usmiechu- taka rozbrajająca czułosc, cos niesamowitego......Meryl - moja ulubiona aktorka- przedstawiła niesamowicie ta postac,rozumialam jej kazda chwilę wahania, jej rozdarcie, w duchu płakałam razem z nią.........scena krojenia marchewki - ilez tam emocji! Aż czułam mrowienie patrzac na nich, takiego przyciagania nie widzialam dawno w filmie, kolejna zniewlajca scena - rozmowa telefoniczna bohaterki, podczas której bohaterka poprawia mu koszulę, a on powoli bierze ja za reke- cos niesamowitego.......no i finał- tak rozdzierający ze boli serce.......arcydzieło kinematografii.....