Film zaczyna się dość ciekawie, nieźle i powoli buduje klimat, wprowadza kolejnych bohaterów, momentami podnosi napięcie. Ten nieśpieszny styl całkiem dobrze kontrastuje z wybuchowością w dialogach pomiędzy niektórymi bohaterami i to napięcie przenosi się na widza. Jest w tym wszystkim wyczuwalna tajemnica i stopniowo zdradzane są kolejne ogniwa tej historii. Aktorsko film może się podobać, zdecydowanie największe wrażenie zrobiła na mnie swoją grą Amanda Seyfried…
… ale nawet i ona nie jest w stanie wynagrodzić nam tego zmarnowanego potencjału filmu. O ile jeszcze początek i mniej więcej pierwsza połowa intrygują, tak w drugiej połowie filmu, gdy zbliżamy się do poznania historii okazuje się, że nie jest ona niczym nowym – ba, tego typu historie w horrorach mielono już dziesiątki razy. Poza tym to zaskakująco rzadkie jak na horror straszenie odbywa się tu również na oklepanych sztuczkach. Gdy wydawało się, że w końcu oglądamy jakieś nowe, ciekawe spojrzenie na temat nawiedzonych domów, duchów i życia duchowego ogólnie, tak te ostatnie kilkadziesiąt minut filmu kompletnie całą tę historię spłaszcza tak, że nie zostajemy po seansie prawie z niczym. Trudno nie docenić starań twórców, przynajmniej w początkowych fazach, ale później jest klisza za kliszą, a historia poznawania tego „kto jest tym złym” to po prostu powtórka z rozrywki po raz n-ty. I didn’t like the things heard and seen in this movie…