Animacje (sklasyfikuję to trochę jak gry) AAA mają to do siebie, że studia pieczołowicie je dopieszczają wizualnie i od strony scenariusza. Tu jednak coś nie pyknęło, bo zawalono podstawową zasadę rządzącą światem bajki - Hektor mówi, że jego przyjaciel zniknął, bo zapomniała o nim ostatnia żywa osoba. Miguel stwierdza, że on go będzie wspominał, a Hektor, że to niestety tak nie działa, bo trzeba osobę poznać za życia.
Skoro tak, to gdy zmarła Coco, jego własna córka, a nikt inny nie miał fizycznie możliwości go poznać - dlaczego w końcowych scenach Hektor razem z Coco idą na Ziemię rok później? Przecież ostatnia osoba zmarła, więc powinien zniknąć.
Ogólnie to nie jedyny zgrzyt w całym filmie, nie ma tu absolutnie nic oskarowego. Frozen (puste i banalne) przy tym blaknie, ale Coco nie ma startu do W głowie się nie mieści czy Zwierzogrodu.
To nie bład. Hektor mówił że osoba która poznała zza życia chyba że opowie ona o nim komuś. Coco opowiadała na końcu filmu Miguel'owi o Ojcu czyli Hektorze czym go uchroniła przed zapomnieniem ( na zasadzie historii mówionej z dziada pradziada :-) )
No nie, bo przecież Miguel powiedział w tamtej scenie, że teraz on będzie pamiętał tego znajomego, a Hektor odpowiedział, że ustne przekazy tak nie działają. Inaczej by tamten nie zniknął, nie?
Ustne przekazy dzialaly jedynie jak ktos opowiadal kto go znal za zycia czyli skoro Coco znala ojca za zycia i przekazala o nim Miguelowi to hektor nie zniknal. Ten kolega tez by nie zniknal gdyby o nim opowiedzial ktos kto go znal za zycia