Urszula Antoniak przyzwyczaiła nas do filmów prawie bez dialogów, ascetycznych i surowych, w ktorych naistotniejsze znaczenie ma obraz. Tym razem obraz jest tu równie sugestywny, co w `Nic osobistego`. O ile pierwszy film porwał mnie i zaciekawił swoją oryginalnością, subtelnością przekazu, to CB pozostawił uczucie obrzydzenia i rozczarowania. Jaki miał być cel filmu wie zapewne sama reżyserka. Moze ktos powie, ze mam za mało wyrafinowany gust filmowy, by docenic to `dzieło`, ale lubię proste, ambitne kino z dobrym przekazem i sensem. Tu mam poczucie, ze rezyserka poszła na łatwiznę, bazujac na sprawdzonym już niestety sposobie zainteresowania publiczności - wstawiajac sceny kontrowersyjne, ale robiąc to zupełnie bez celu. Pokazujac obrzydliwe sceny koncowe i brzydotę bohaterki, wszystkie jej ułomnosci fizyczne i osobowościowe, nie uzasadniła tego w żaden sposób. Zrobiła to jak myslę po to, aby film uzyskał miano `niszowego` i był dyskutowany przez pseudo-artystyczna elitę, ktora jak ktos wczesniej zauwazył - ze zwykłego kwiatka w zardzewiałej doniczce potrafi zrobic szczyt artyzmu.
Nie dla mnie takie `dzieła`........