Końcówka tego filmu to jedna z najbardziej niepokojących rzeczy, jakie w życiu widziałem. Jeśli coś takiego kiedykolwiek się wydarzyło, wiele mówiłoby to o polityce na najwyższym szczeblu, w tym przypadku Niemiec splamionych rozpętaniem dwóch największych wojen w historii ludzkości, światowych. I dalej władze tego kraju były zamieszane w zbrodnicze procedery, przynajmniej w latach 70. w Chile.
Do niemieckiej ambasady w Chile przybywają uciekinierzy z obozu koncentracyjnego. Obozu, który śmiało można porównywać z niemieckimi z czasów IIWŚ. I co robi ambasador niemiecki? Wydaje ludzi komendantowi obozu, czyli skazuje ich na śmierć. Ambasadorów w Polsce mianuje prezydent, natomiast w Niemczech rząd federalny z rekomendacji ministerstwa spraw zagranicznych. Nie był to przypadkowy człowiek i spokojnie można przyjąć, że nie podejmował decyzji, a wykonywał polecenia najwyższych władz niemieckich, kanclerza albo odpowiedniego ministra. Szczególnie w tym przypadku, gdyż ujawnienie zdjęć mogło grozić skandalem międzynarodowym. Zwracam szczególną uwagę, że do Chile niemieckie władze musiały wysłać kogoś sprawdzonego, pewnego, kto nie będzie krzyczał o torturach i zabijaniu Niemców. A nawet takiego, który pomoże Chilijczykom, by sytuacja nie wymknęła się spod kontroli. I jeśli tak było, to można powiedzieć, że nad niemieckim rządem wciąż unosił się duch Hitlera. Jego idee mordowania i znęcania się nad ludźmi przetrwały. Cóż za człowiek mógłby odwrócić wzrok od tej tragedii, a co dopiero mając w rękach jej dowody? I to jeszcze Niemcy, jeden z najbardziej skompromitowanych narodów europejskich, który wymordował miliony ludzi. Właśnie oni poparli obóz koncentracyjny za Pinocheta, wrócili do starych praktyk. Przerażające, byłem pewien, że to zamknięty rozdział w historii ich państwa. A oni zrobiliby to znowu. Przynajmniej władze państwowe tego kraju wciąż nie szanowały wartości życia. Kto wie, czy dzisiaj się to zmieniło. Ci, którzy zajęli miejsce po nazistach, nie powinni sobie pozwolić na najmniejsze uchybienie, ich przodkowie mają krew na rękach. Tymczasem Colonia mówi, że przyzwolenie na zło jest elementem wręcz niemieckiej tożsamości. Terror Oświęcimia i tym podobnych miejsc powrócił w Chile po 30 latach, znów z udziałem władz niemieckich. Ciekawe, kiedy wróci znowu.
Przypomniałem sobie o tym filmie, kiedy przeczytałem o eksperymencie Milgrama dowodzącym niesamowitej ludzkiej skłonności do podporządkowywania się autorytetom. I myślę, że w świetle tego dowodu przesadziłem, że organizowanie i wspieranie masowych zbrodni jest charakterystyczne dla Niemiec. Raczej wniosek powinien być taki, że zaangażowanie niemieckie w pomoc reżimowi Pinocheta było następstwem II wojny światowej. Paul Schäfer był jednym z wielu, którzy uciekli z Niemiec do Ameryki Południowej, choć on akuratnie nie w związku z wojną, a oskarżeniami o pedofilię, podążał jednak utartym przez byłych nazistów szlakiem. RFN było związane z USA od czasów planu Marshalla, a Amerykanie chcieli obalenia komunistycznego prezydenta Allende, więc sytuacja polityczna mogła nie zostawiać im zbyt wielkiego pola manewru. Niemieccy ambasadorowie i ich przełożeni być może robili to, co każdy zrobiłby na ich miejscu. Taka jest polityka, działania Pinocheta tzw. pierwszy świat wyciszał tak długo, jak tylko mógł. Spora część ofiar Colonii Dignidad podporządkowało się po prostu autorytetowi Piusa, taka jest powszechna ludzka skłonność, ambasada nie mogła nic zrobić w przypadku tych, którzy na życie w sekcie dobrowolnie przystali. A może nawet sam amabasador w 1973 roku uległ efektowi posłuszeństwa wobec Schäfera, który nie tylko miał autentycznych zwolenników, ale także poparcie chilijskich, sojuszniczych władz. Tym razem Niemcy znalazły się w trudnej sytuacji i podejmowały nieetyczne decyzje nie z powodu własnej inicjatywy, jak w czasie wojen, a w wyniku polityki amerykańskiej i jednego dawnego żołnierza Wehrmachtu, który zdobył sobie posłuch dyktatora i niemieckich uciekinierów. Nie byli odpowiedzialni za zbrodniczy proceder, a złe decyzje byłyby podjęte tak samo przez władze innych państw, gdyby to na nich trafiło. Trudno to jednoznacznie dowieść, jednak badania zdają się wskazywać, że w kwestii posłuszeństwa władzy nie ma czegoś takiego jak specyfika narodowa. Tutaj ludzie postępują tak samo, niezależnie od tego, z jakiego kraju pochodzą. Nie ma bardziej i mniej praworządnych, moralnych narodów. Cóż, zacząłem prowadzić polemikę sam ze sobą. :) Ale aż zrobiłem dalszy research odnośnie do historyczności filmu, a potem natrafiłem na wspomniany eksperyment psychologiczny, którego punktem wyjścia też była IIWŚ i te fakty w jakiś sposób uznałem za powiązane. ;)
Również poczytałem trochę na ten temat. Prawda wydaje się o wiele bardziej prozaiczna. Tacy "ludzie" jak Paul Schafer występowali również w Argentynie, Brazylii, Paragwaju. Byli po prostu wygodni dla wielu osób - i korzystali z tego. Mieli wpływy i/lub posłuch w kołach rządzących - dzięki temu mogli blokować wszelkie próby ścigania zbrodniarzy hitlerowskich. Ameryka Południowa też na tym korzystała, przypłynęła do niej ogromna ilość zrabowanego złota, kosztowności i dzieł sztuki. Wielu naukowców pracowało potem na cześć i chwałę południowoamerykańskich krajów, np. Kurt Tank, jeden z najwybitniejszych konstruktorów lotniczych na świecie.
RFNowi to na pewno odpowiadało, bo dzięki temu ich PRowa akcja "rozliczyliśmy się z hitleryzmem, teraz robimy nowy start, jesteśmy już dobrzy i kochani, cmok, cmok" nie była tak często zaburzana przez złapanie i głośny publiczny proces kolejnego hitlerowskiego bandyty. Dlatego filmowa kolaboracja niemieckiego ambasadora z Schaferem wygląda bardzo wiarygodnie.
Dlatego też spora część nacisków i starań ukrywania zbrodni Pinocheta pochodziła z niemieckiej strony. Pinochet nie pozwalał ruszyć niemieckich bandytów, więc oni chronili jego i jego metody - a bo to wiadomo, kto przyjdzie na jego miejsce i co będzie robił? Tajemnicą poliszynela jest to, że hitlersyny zachowały spore wpływy w RFN. Ogromna liczba stanowisk w rządzie należała do dawnych członków NSDAP, a denazyfikacja nigdy nie została przeprowadzona. Jeśli ktoś chce poczytać więcej - niech wpisze w Google "Jak RFN przez długie lata krył nazistów w swoich rządach".
Ale nie tylko Niemcy mieli swoje za uszami. Również Amerykanie, mówiąc brzydko, pakowali swoje brudne paluchy w ten zakątek świata. Temat-rzeka, moralna ocena ich postępowania jest trudna do postawienia. ZSRR robiło to samo i często były tylko dwie możliwości - albo my, albo oni, a stawka była wysoka.
Jak zwykle - w takich sytuacjach najbardziej obrywa zwykły człowiek.
Wszystkim, którym na podstawie tego filmu, jedynie INSPIROWANEGO prawdziwymi wydarzeniami, wydali wyroki na rządzie RFN oraz niemieckim społeczeństwie, polecam się zapoznać z faktami dotyczącymi Colonii Dignidad i Paula Schäfera. Otóż tak jak rząd Pinocheta, istotnie posiadał wsparcie zachodu, tak nie można tego powiedzieć Schäferze, który był poszukiwany przez Niemiecki wymiar sprawiedliwości pod zarzutem pedofilii i którego bliskie powiązania z reżimem były w dużej mierze motywowane tym aby w ten sposób uniknąć ekstradycji.