Komando ze Szwarcenegerem to klasyk kina akcji z epoki VHSu.
Pod koniec lat osiemdziesiątych film ten oglądało się w kółko, aż do zdarcia taśmy.
Dziś obraz ten należy oglądać jedynie z przymrużeniem oka.
Bo jak tu na poważnie brać scenę nawet jedynie w formie rozrywki
filmowej, w której cały zastęp żołnierzy strzela w uciekającego Szwarcenegera
i nikt nie trafia. Natomiast kiedy Arni się odwróci a trochę to trwa, oczywiście
zupełnie się przy tym nie kryjąc, stojąc na otwartej przestrzeni, od jego
strzałów od razu ginie przynajmniej 10 zbirów.
Końcowa scena rozpierduchy pod względem absurdu to mistrzostwo!
Nie należy jednak mieć o to pretensji do twórców. Film ma wartką akcję i należny sentyment.
Taki był wówczas klimat w latach osiemdziesiątych.
W taki sposób widziano prawdziwego faceta. Arni to był gość! Twardziel.
Na uwagę zasługują jego cięte riposty, np. kultowe "wrócę tu", i wiele innych, które
można wyszukiwać ze smaczkiem w czasie emisji.
Film ten jako konkurencja dla Rambo wypada jednak bledziutko.
Rambo to świetne kino i broni się samo w sobie pomimo upływu lat.
W przypadku Komando upływ czasu jest nazbyt widoczny.