W filmie można zauważyć kilka nieścisłości. Jedną z nich jest sytuacja, gdy kochanka postanawia przyznać się i dzwoni do rodziców zmarłego chłopaka, że to oni są winni. Potem za ich namową zamierza wydać im wprost chłopaka. Niestety nie spodobało się to bohaterowi więc postanowił ją zabić. Rodzice chłopaka z obawy przed tym, że będą oskarżeni przez wzgląd, że pracuje tam matka nie decydują się na żadne rozmowy z policją. Ale dlaczego? Nie mogli pójść na policję i wyciągnąć bilingi rozmowy, w której dziewczyna opowiedziała wszystko co się stało? A wy co o tym sądzicie? Ogólnie film oceniam pozytywnie ale uważam, że scenariusz był tak rozbudowany, że ciężko im było zachować całkowitą logikę tej historii
A to nie było tak, że oni korzystali z telefonów na karty - co główny bohater podkreślił? I jeszcze tak nawiasem mówiąc - ja odniosłam wrażenie, że to jednak ta wersja, że to gł. boh. zabił swoją kochankę nie była prawdziwa i że on się przyznał po to, żeby zobaczyć co "adwokat" powie na tą wersję. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale takie odniosłam wrażenie - albo po prostu za wszelką cenę próbuję udowodnić, że to nie ten przystojny aktor grał zły charakter, a ta aktora, która grała jego kochankę... xd
On zabił ją, ale oni tego się nie spodziewali widać to na jej twarzy, taki sam szok jak moment kiedy przyznał się że chłopak jeszcze żył ale go dobił. Przynajmniej ja tak zrozumiałam szczególnie że w końcu to tylko on był z nią w tym pokoju :)
Przez cały seans tak manewrują że po kolei każdy może być winny i ten który na początku filmu okazuje się najmniej winny ponieważ widzimy że to ona jakby ciągle trzyma sznurki i mówi mu co ma robić okazuję się tym najgorszym.