Wczoraj zaliczyłem seans Creead'a. Southpaw wygrywa przez nokaut. Nie przez jakość walk bokserskich, ale przez fabułę, która toczy się między nimi. Creed to niezła zapowiedź następnych części, gdzie młody Adonis wespnie się z pewnością na szczyt. Niestety jako fan tego typu filmów, 3/4 filmu uważam za dość nudne. Nosz kur...a, że musiałem to napisać! Kocham Rockiego, kocham boks przedstawiony w Hollywood, przygotowania do tego najważniejszego momentu w życiu, ale tu... niestety się zawiodłem, Stallone... i tak kocham tego gościa. Wielu uważa, że to kiepski aktor, źle mówi, ale to on, to Rocky i nikt mi nie zabierze wspomnień, gdy oglądałem jak walczył on z herosami i powalał ich na ring. Dowiedziałem się, że będzie kolejna część, nie spojlerując, Rocky, musisz tam być!!! U mnie w głowie Stallone równa się, nie Rambo, lecz Rocky. To mój mistrz.