Wczoraj z dwoma kumplami mieliśmy 'przyjemność' obejrzeć tę produkcję. Przez cały seans robiliśmy burzę mózgów, aby przekminić o co chodzi w fabule filmu. Sam motyw zabójczego klauna udało się rozszyfrować niemal w całości, resztę dopowiedziało zakończenie.
Jednak jeden aspekt filmu spędził mi sen z powiek. Czy może mi ktoś wytłumaczyć w logiczny sposób o co chodziło w jednej z filmowych scen, w której przed domem ląduje UFO i kosmita odziany w piankę dla płetwonurków zabija jedną z bohaterek?
No właśnie też się nad tym zastanawiałem. Ogólnie uważam że film miał świetny klimat, muzyka wszystko jak horror w stylu silenthillowym, taka psychodela, klimat horrorów lat 80' ale scena z kosmitą po prostu nie pasuje mi do całości. Mogli dorobić jeszcze jedną historyjkę o klaunie a nie wciskać jakiegoś ufoka. Poza tą jedną historyjką i jeszcze żeby trochę lepiej i dokładniej fabularnie ten film zmontowali to byłby naprawdę świetny horrorek.