Widziałem na Warszawskim Festiwalu i naprawdę cieszę się, że kupiłem na "Cyrusa" bilet, bo przy normalnej dystrybucji pewnie bym go przeoczył. Świetne aktorstwo głównej trójki + Catherine Keener (swoją drogą, Jonah Hill nieźle mnie zaskoczył). Sporo humoru ale raczej zupełnie nie-Appatowskiego + trochę dramatu i dobrego romansu.
Film skromniutki, ale za to autentyczny i w dodatku, z rewelacyjną chemią między odtwórcami. Ostatni amerykański film z taką fajną słodko-gorzką atmosferą widziałem bodajże z 2 lata temu też na WFF i była to "Rodzina Savage"(btw jeszcze lepsza:).
Polecam widzom szukającym nie tylko pustego rechotu.