jesli mialabym sie odniesc do twojej wypowiedzi, to rzeklabym iz sami autorzy byli "sredniakami", chcieli zrobic
komedie, ktora bylaby czyms wiecej, ale nie wiedzieli czym :}
jak dla mnie to to szumne drugie dno w tym filmie jest tak plytkie, ze nawet nie musisz nurkowac by je
dostrzec. kiepsciusio.
omyłkowo dodałam nie tu gdzie trzeba... post miał być odpowiedzia dla "Ankha";
("Ten film funkcjonuje na dwóch poziomach; pierwszym - dla debili - którzy sądzą, że to komedia….
i zaśmiewają się do rozpuku przy każdym gagu (np. kiedy pan wali głową w ścianę próbując ją przeniknąć) –
oraz drugim poziomie – nieco bardziej subtelnym, który przemyca idee; że wojna jest bez sensu i że jest w nas
niegasnąca potrzeba kreowania superbohatarów, którzy - za pomocą swoich supermocy… - rozwiążą konflikty,
w które nieustannie pakuje się ludzkość. Najbardziej podoba mi się zakończenie (rewelacyjny „bad trip” Kevina
Spacey’ego – tu rzeczywiście: ha, ha!) które „objawia” że LSD mogłoby rozwiązać problemy ludzkości, ale nigdy
nie potwierdzą tego oficjalnie w mediach… ;)
Generalnie odniosłam wrażenie, że film podoba się zarówno publice o mało wyrafinowanych gustach (i więcej
gagów tym większe ha ha ha oraz „wyparcie” scen draatycznych; grzebanie w komórce, wiercenie się) oraz tym,
którzy warstwę „komediową” traktuję umownie – jako pretekst do pokazania zagubienia człowieka w
rzeczywistości którą sam sobie tworzy…
Najgorzej mają "średniacy’ którzy połapali się, że coś nie tak z tą „komedią” tylko nie wiedzą, co…
Nie chcę przez to powiedzieć, że to film wybitny – i spodoba się wszystkim który będą go odbierać na drugiej
płaszczyźnie… uważam jednak, że to jeden z takich obrazów o którym warto mieć własne zdanie. (jeśli jesteś
przeciętnie inteligentny – nie idź! – wszystkich innych zachęcam ;) ")