O strasznym egoiście, który doszedł do wniosku, że rychła śmierć usprawiedliwi jego deprywacje.
Związek nie opiera się na kłamstwie i tajemnicach. Tak samo jak przyjaźnie. Ale jak już postanowił żyć w kłamstwie, mógł żyć w nim do końca. Dla żony, dla dzieci, które go kochały. Jak się kogoś kocha, to nie robi mu się bez żadnego uprzedzenia, bez rozmowy takie, TA-DAM! To jest egoizm. Straszny egoizm. I mówiąc szczerze bardziej żal mi było jego żony niż umierającego Igora, który nawet nie pomyślał, jakie życie funduje j rodzinie po swojej śmierci.
Scena końcowa, to wg mnie kara za jego egoizm.
Film w bardzo surowej formie. Pokazuje, że nawet osoba śmiertelnie chora, szykanowana może nie wzbudzać sympatii. Mojej nie wzbudził