Początek do bólu nudny i przewidywalny. Kolejny desperat na krawędzi walczy o sprawiedliwość. Owszem, koniec tej historii jest do przewiedzenia [takie już życie kino-maniaka]. Ale sam środek historii to smakowity deser akcji i rozrywki. Paluszki lizać, gdy scenariusz idealnie współgra z aktorami. Sam Worthington wspaniały jako punkt odniesienia, Elizabeth Banks podsyca dramaturgię, Ed Harris do bólu dobrym anty-bohaterem. Ale w tle prawdziwa gwiazda filmu: Jamie Bell - jakże pięknie nam dojrzał ten aktor. Bez fajerwerków, ale sprawnie i bez nudnych chwil. A oto chodzi w takim typie kina.