Wyszło licho, momentami dość odpustowo i na siłę.
Ten cały RZE to aktorskie drewno, przynajmniej w tej produkcji się nie popisał. Pytanie też komu i jakim cudem udało się w ten projekt namówić Russela Crowe?
Fabuła wyjątkowo biedna. W scenariuszu leży (i kwiczy) kilka luźnych zapożyczeń z filmów Tarantino ale niech nikt się nie łudzi, że dzięki temu da się ten film ustawić na półce obok dzieł ww.
Na plus, kilka odzywek i kilka scen walki ale jest to ułamek który tonie w bagnie nijakości i przerostu formy nad treścią.
Moim zdaniem szkoda czasu chyba, że ktoś chce obejrzeć dla beki.
4/10