Twórcy słabo rozwijają wątek z akomodacją tytułowego bohatera wśród - nazwijmy ich - normalnych, ale to tylko szczegół, bo film daje radę po całości. Niepozorny Hoskins przypominał mi komiksowego gangstera, któremu brakuje tylko starodawnego Thompsona albo innego karabinu maszynowego. Zawiodłem się na końcówce, ale nie wpłynęła ona zbytnio na ogólną opinię. Jakby nie patrzeć najsłabszą postać grał Jet Li.