Pisze się tutaj o muzyce, efektach itp, ale na mnie właśnie w te święta podziałał kojąco i chyba jestem blisko opinii tych co piszą o wzruszeniu, człowieczeństwu, miłości. To lubię w takich filmach. Film na poziomie więc tym bardziej nic nie przeszkadzało mi aby ulec chwilom wzruszenia zwłaszcza końcowa scena. Miłość i niechęć do samotności. Takie to proste jeśli chodzi o filmy i jakże prawdziwe. Myślę, że w dużej mierze o to w tym filmie chodziło i kto tego nie dostrzega nie doceni tego filmu w takiej mierze jak ja.
Nie wiedziałam, do jakiego tematu się "podłączyć", ale ten wydaje się w sam raz ;)
Zgadzam sie z autorem, myslę, że potrzeba miłości i wolności to główne hmm "zagadnienia" tego filmu. I nawet nie razi ten sztuczny układ nerwowy, i te różne zabiegi by upodobnić sie do człowieka. Raczej zmuszają do refleksji, żeby doceniać to, co się ma, bo nawet głupie "bycie człowiekiem" może być zaletą...