Przeszkadzała mi w filmie postać montażystki. Cały czas zachowywała się jakoś tak
anemicznie, mówiła takim głosem, jakby dopiero co wstała z łóżka, przypominała bohaterkę
graną przez Ewę Ziętek w "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz". A przecież z tego, co mówiła
pod koniec, wynikałoby, że to jednak inteligentna kobieta z charakterem. Jeśli taki był
właśnie zamysł reżysera, to przyznaję, że go nie zrozumiałam.
Mnie z kolei montażystka jawi się na jedną z najjaśniejszych postaci filmu. Opanowana, inteligentna, z początku nie jest przekonana do Agnieszki i tego co robi, ale z czasem zaczyna widzieć w tym sens i walczy o nią tak jak może.
Teresa Wójcik zagrała po prostu typową ówczesną kobietę na stanowisku. Zblazowana, zniechęconą i nieuprzejmą do czasu. Zrobiła to rewelacyjnie w przeciwieństwie do tego co zagrała Janda grająca od 30 lat w tej samej manierze furiatki-wariatki wszystkie niemal kwestie deklamującej na wysokim i histerycznym C.