Nie wiem czym miał był obraz Nicka Hurrana?! CZARNA KSIĄŻECZKA miała być lekką komedią romantyczną, komediodramatem z przesłaniem czy satyrą na show biznes?! Zgaduje, że wszytskim po troszku. Oczywiście ulelatnowani twórcy z takim gatunkowym mętlikiem radzą sobie nieźle - przykładem niech będzie TELEPASJA Jamesa L. Brooksa (z resztą w obu występuje Holly Hunter). niestety, CZARNA KSIĄŻECZKA nie ma w sobie tyle inwencji, siły przekonywania i ognia co jej osławiony poprzednik z 1987. Z resztą film Hurrana to oddzielna bajka- a nie ramake lub jakiś sequel. Muszę przyznać, że pierwsze 15 minut filmu ma w sobie jakiś urok i czar -glównie za sprawą Brittany Murphy. Niestety potem film robi się histeryczny (jak jej główna bohaterka), nazbyt komediowo-dramatyczny, niezbyt wiarygodny i bałaganiarski. Perypetie bohaterki to istne strzały z karabinu maszynowego - a twórcy nie bardzo wiedzą jak je zagospodarować lub jakoś przekonać nas do swego dzieła. Film Hurrana nie angażuje i niezbyt śmieszy. Komediowy materiał zmarnowano tu całkowicie, a i główna bohaterka filmu nie budzi wielkeij sympatii. Wszytsko to prowadzi do histerycznego końca, a poźniej do na siłe umoralniającego finału. CZARNA KSIĄŻECZKA to mało przekonujący i niezbyt interesujący gatunkowy mętlik. Z początku dobra Brittany Murphy potem zaczyna drażnić swą grą, wtórują jej Kathy Bates i Holly Hunter w niebyt ambitnych rolach. Miałem nadzieje, że bedę się dobrze bawił podczas seansu- niestety film Nicka Hurrana rozczarował mnie niemal na całej linii. Z resztą CZARNA KSIĄŻECZKA zarobiła w kinach marne 20 mln dol i zebrała niezbyt przychylne opinie krytyki.Nic dziwnego film ten raczej irytuje niż bawi lub zachwyca.Nie polecam.