„The Wizard of Oz” to film, który od dziesięcioleci uchodzi za jeden z najważniejszych punktów w historii kina. Opowieść o Dorotce przeniesionej z szarego Kansas do magicznej krainy Oz, wciąż potrafi oczarować, choć dziś jej urok jest już trochę inny niż w czasach premiery. To bardziej spotkanie z klasyką niż doświadczenie świeżej przygody.
Największym atutem filmu jest jego wizualna magia, przejście z czerni i bieli do jaskrawego Technicoloru w momencie przybycia do Oz wciąż robi wrażenie. Dekoracje, kostiumy i scenografia tworzą świat na pograniczu baśni i teatralnego spektaklu, a ikoniczne piosenki, szczególnie „Over the Rainbow”, stały się częścią popkulturowej pamięci. Judy Garland w roli Dorotki wnosi szczerość i ciepło, które nadają historii ponadczasowego wymiaru.
Jednak oglądane z dzisiejszej perspektywy, tempo filmu bywa nierówne, a pewne sceny, szczególnie w środkowej części, mogą nużyć współczesnego widza. Postacie drugoplanowe ,Strach na Wróble, Blaszany Drwal i Lew, są sympatyczne, ale ich rozwój jest mocno schematyczny. Z kolei finałowy „morał” o tym, że „nie ma jak w domu”, choć uroczy, dziś może wydawać się zbyt prostolinijny.
„The Wizard of Oz” to wciąż cenny fragment historii kina, film pełen uroku, muzyki i barwnej wyobraźni. Nie każdy element przetrwał próbę czasu, ale jego miejsce w kanonie jest w pełni zasłużone