Tyle, że z Natalką wychudzoną bardziej niż Christian Bale na głodzie.
Tak myślałem przez pierwszą połowę. W drugiej osąd się zmienia, musi się zmienić, ale czy na lepsze?
To dobry film. Może bardzo dobry. Kreacja Portman zaskakująca, to chyba najlepsze słowo, ale to co ma do zagrania... niby ta jest przemiana uzasadniona, niby jak najbardziej zrozumiała (oczywiście w filmowo spaczonej logice), ale...
Tutaj trzeba zastanowić się nad Aronofsky'm. Chwalonym jak diabli. Jak diabli. I ja go chwaliłem, bo nawet "Źródło" mnie w pierwszym kwadransie wcisnęło w fotel. I ignorowałem głosy, że tak naprawdę pod tym co Amerykanin oferuje, pod ujęciami nerwowymi, acz charakterystycznymi, pod zimnymi emocjami, których jest mistrzem, nie kryje się NIC. Co samo w sobie by nie było problemem, bo wiele jest fantastycznie skręconych i świetnych zwyczajnie filmów oferujących to samo. Znaczy się NIC. Tyle, że Aronofsky cały czas symuluje, próbuje mi wmówić, że ma do przekazania COŚ. W PI to było urocze, dziś wywołuje... no właśnie, co wywołuje?
No dobra, finał jest fantastycznie zrobiony. Potrafi przerazić, i jednak wzbudził u mnie emocje. Na chwilę zapomniałem o wyrażonych przed chwilą wątpliwościach. Ale już już, coś znowu zaczęło szeptać, zastanawiać się, wątpić. I znowu nie wiem. Czy ta gra jest warta sieczki.
Amerykanin zeruje na swoich dziełach jak mało który twórca. Nie tylko filmowiec. Ale czy to oznaka wielkości, czy z(nie)wykła szarlataneria?
Czy aż tak dobry? Według mnie, dobra jest z pewnością promocja tego filmu, to wszystko.
Lubiłam wcześniejsze filmu tego reżysera. 'Źródło' obejrzałam i w zasadzie, usilnie starałam się szukać jakichkolwiek odnośników, żeby udowodnić,że nie jest to film niższych lotów. Z perspektywy czasu stwierdzam,że istotnie - był. Bardzo podobał mi się kierunek jaki reżyser wybrał kręcąc "Zapaśnika".
Czarny Łabedź - "dzieło" dotykające ciemnej tematyki z artystycznym wydźwiękiem; duża liczba mankamentów, wstawki horroru,które nie tyle budzą grozę, co powodują śmiech... Reżyser próbuje wmówić,że ma coś do przekazania, ale chyba nie ma...
Ponadto, wbrew pozorom film nie został jakoś pozytywnie odebrany. Krytycy ostrzą żeby. A ja chyba kończę moja karierę z filmami Arronofskiego.
Pozdrawiam.
Czy sztuka MUSI coś przekazywać? Czy nie jest wartością sama w sobie? Czy ciągle, tak jak w podstawówce i w szkole średniej, musimy analizować, rozbierać na czynniki pierwsze, zagłębiać się i filozofować? Zgadzam się z Caramiacrimson,że BS to przede wszystkim emocje, obrazy,które na długo pozostaną w pamięci. Szczególnie finał , dla którego warto było obejrzeć cały film.
Wyborne. Wcześniejsze filmy Aronofsky'ego dziwnym trafem miały coś wspólnego z przekazem. Z całym szacunkiem, nikt nie zmusza Cię do filozofowania - chyba,że to jedyny sposób dla Ciebie do zwrócenia uwagi na tło i sens filmu.
Oprócz wystylizowanego przeskakiwania obrazków z śliczna baleriną na czele oczekiwałam jednak trochę więcej.
Gwoli ścisłości, nie umniejszam wkładu pracy Portman i warsztatu filmu. Natomiast cała ta otoczka nie zasłoniła mi oczu.
tak jak było już mówione, reżyser znowu wrócił do punktu wyjścia. Nie pokazał nic nowatorskiego.
Czy dobry film musi być nowatorski i coś przekazywać, najlepiej treści głębokie jak rów mariański? Dobry thriller trzymający w napięciu, co ważniejsze nie nudzący, a zaciekawiający widza i świetne zdjęcia, ot tyle wystarczy bym się zachwycał. Jaka otoczka i jaka promocja? Ja w sumie filmweb odwiedzam regularnie i dopiero po nominacjach do różnego rodzaju nagród usłyszałem o tym filmie. Wszak nie wyszukuję specjalnie informacji o nowych filmach, więc nie uważam, by jakakolwiek większa promocja miała tutaj miejsce. Żadnych reklam w telewizji, internecie nie widziałem. Głupiutkie i malutkie szczególiki wystarczają, by na tle podobnych filmów akurat ten mi się spodobał.
Nikt nie mówi tu o głębokich treściach. "Zapaśnik" nie był górnolotną produkcją, jednak miał coś uniwersalnego do przekazania.
Tobie tyle wystarczy byś się zachwycał, mi - nie.
No i ok, właśnie dlatego mówię o drobnych szczegółach, które decydują, że wtórne tytuły czymś zapadają w pamięć i podobają się nam.
Hmm. Starałem się zauważyć, że problem dokładnie w tym że Aronofsky w każdym swoim filmie stara się to COŚ sprzedać. Sugeruje, że pod formą, ba - pod pierwszą warstwą narracji, kryje się znacznie więcej. I ja to dotychczas łykałem, ale po "Czarnym łabędziu" mam problem. I już nie wiem, czy cała jego kariera to nie jest coś w rodzaju "oszustwa". Genialnego może i czasem.
Bo czy w "Pi" rzeczywiście można się doszukać pytania o absolut? Czy "Requiem" to naprawdę aż tak wnikliwy obraz uzależnienia i jedna z najlepszych filmowych "diagnoz naszych czasów"? "Źródło" jest uznawane za porażkę, bo nie utrzymuje tematu, tematu życia i śmierci. Ale po pierwszych 15 minutach byłem zafascynowany, rewelacyjnie nakręcone. "Wrestler" - czy ta historia pod zaskakująco ascetyczną formą oferuje kolejną trafną, odkrywczą, diagnozę społeczną? Czy jest tak dobry w rysunku relacji?
I teraz "Łabędź". Opowieść o cenie ambicji. Stylowa opowieść, ok. A jeszcze głębiej o chorobie, tak? Zamienionej w teledysk.
Nic? A czego właściwie oczekiwałeś? Że film zmieni twoje życie czy też skłoni cię do rozmyślań nad ... ? Ten film to przede wszystkim emocje, które widz przeżywa razem w Niną.
Natalie mi zaimponowała. Lubię ją, ale jej role (poza Matyldą) nigdy mnie nie ruszały, brakowało jej siły przekazu, pewności. Tu zagrała wspaniale, film był pięknie poprowadzony, historia świetnie opowiedziana, tancerka najwyższej próby, nie ma niedoróbek. Jak na razie najlepszy film roku 2010 (ale tu przyznam, że mam spore zaległości do nadrobienia, a ogólnie rok 2010 był kiepski i obfitował w buble).
Duży + również za fizyczne przygotowanie się do roli - osiągnęła idealną sylwetkę tancerki, z delikatną muskulaturą włącznie. Bardzo dobre ruchy rąk i głowy w ujęciach tańca. Świetna rola.
Ja tych emocji nie potrafię odebrać jako "prawdziwych". I już sam nie wiem czy to problem ze mną, czy wina konwencji jaką proponuje Amerykanin.
Ale to co miała to zagrania, zagrała świetnie. Może tylko szkoda, że reżyser gasi ją trochę widowiskowym finałem.
Tak dla ścisłości Wrestler to po naszemu Zapaśnik, w którym grał Mickey Rourke, a nie Bale :) pomyliło się może z Fighterem, tez jakaś dziedzina sportu :P i tez się bije o Oskary
pozdrawiam