Chyba jak zwykle w polskim kinie. Czy zawsze musi być golizna na ekranie? Nie po to człowiek idzie do kina żeby oglądać pupę Żmijewskiego. I te przeskoki w czasie, retrospekcje. Rozumiem że żeby film był ciekawy to nie można było opowiedzieć całej historii po kolei, ale czy nie za dużo tego trochę? Niektóre role wyglądają jakby celowo były wciśnięte na siłę i napisane pod konkretnych aktorów. Na początku film mnie zaciekawił, potem długo było nudno, a dopiero pod koniec nabrał trochę tempa. Ogólnie myślałem że będzie ciekawiej, bardziej kryminalnie, mniej obyczajowo, a było odwrotnie.