Jeden z najlepszych monster movie lat 50-tych. Może mniej znany ale na pewno dorównujący
takim klasykom jak "Them" czy "The Beast From 20,000 Fathoms". Groza wręcz wylewa się z
ekranu, skorpiony są przerażające i wcale bym się nie zdziwił gdyby widzowie uciekali ze
strachu z kina w trakcie seansu. Gratka dla fanów gatunku.
Uważam przeciwnie. To bardzo średni film. I mam przez to na myśli, że średni jak na monster movie lat 50. Aktorzy w większości cedzą swoje kwestie, dwójka głównych bohaterów w ostatnim kulminacyjnym kwadransie była zbyteczna (po co byli wzywani przez rząd USA? na co komu doktor geologii, gdy trzeba unicestwić gigantycznego pajęczaka? i jak to się stało, że ta dwójka asystowała przy najważniejszym dziale podczas finałowej bitwy? wojskowych zabrakło?). Niepotrzebnie wpleciono wątek miłosny: w przypadku takich filmów pasuje jak pięść do nosa. A cały metraż liczy przecież niespełna 90 minut.
Wymieniłeś dwa świetne filmy: "One!" i "Bestię z głębokości 20.000 sążni". Kto tu trafi, niech najpierw sprawdzi tamte dziełka, a dopiero później bierze się za "Czarnego skorpiona".