Efekty specjalne świetne, kreacja Angeliny również ale co z tego skoro ta bajka straciła to co w niej najważniejsze czyli "magię"? Świat gdzie złego spotyka zawsze kara a nie, że karę dostają niektórzy a niektórzy nie. Wolę wersję oryginalną skąd płyną jakieś wartości niż kupsko w papierku mimo, że papierek naprawdę ładny.
Pieniędzy wydanych nie żałuję ale film pomijając oprawę graficzną według mnie słaby strasznie.
ale ona odpokutowała swoje uczynki. dobro powróciło do jej serca, że tak powiem górnolotnie. druga sprawa, że Stefek był zły tak bardziej z natury, w niej to zło się zrodziło pod wpływem ogromnej krzywdy, jakiej od niego dostała. w niej tego zła tak naprawdę nie było. bardziej gorycz i zawód przemawiały przez jej czyny. myślę, że niejedna z nas mając takie możliwości wykorzystałaby je w takiej sytuacji ;).
gdyby było tak, jak byś chciała, to słowo "przepraszam" należałoby wykreślić ze słowników, bo nic by nie wnosiło do niczyjego życia.
pozdrawiam.
PS ja poszłam na żywioł, nie znając zarysu fabuły, więc byłam zaskoczona.
Oglądając ten film miałam wrażenie, że twórcy w ogóle nie znali oryginalnej historii. Bardziej skupili się na efektach specjalnych niż na detalach.
Moim zdaniem tak naprawde ten film nie do końca jest o wybaczaniu. Bo przecież głownym tematem filmu nie jest wybaczenie tylko próba naprawienia błędów.
Maleficent jest przedstawiona jako zraniona kobieta. Ale dobra kobieta. Kobieta, która pod wpływem nawet nie tyle złamanego serca co również okaleczenia fizycznego popełnia błąd. Błąd do którego się przyznaje i próbuje go naprawić. I moim zdaniem właśnie tego próbuje nas nauczyć ten film- nie wybaczania, ale walki o naprawienie tego co zniszczyliśmy. Kwestia przebaczenia również się pojawia, ale raczej w formie wisienki na torcie.
A jeśli chodzi o pojawiające się głosy broniące Króla Stefana to uważam, że do jego przewinień poza kradzieżą skrzydeł można wpisać jeszcze wiele rzeczy, które zostały wspomniane w filmie;)
Ale zrozumienie swojego błędu i próba naprawienia go nie powoduje, że stajemy się bezkarni. Nawet jeśli wiemy, że postąpiliśmy źle to kara i tak powinna nas spotkać. Dlaczego M nie spotkała żadna kara mimo, że cierpiało (i zginęło) przez nią wiele stworzeń?
Ja osobiście nie bronię Stefana ;). Raczej próbuję przedstawić to, że według mnie on i Maleficent w filmie są tak samo źli z tym, że M wybaczono i miała "happy ending" a Stefanowi nie. Nie podoba mi się ta wybiórczość, która zabrała "baśniowy" charakter tej historii.