Niestety muszę powiedzieć że film mimo niskich oczekiwań i znakomitego wstępu mnie rozczarował. Zanim napisze dlaczego postaram się w skrócie uwypuklić dobre strony dzieła. Zdecydowanie należy zaliczyć do ich grona wysokich lotów efekty specjalne oraz wyborną, dobrze dobraną muzykę. Czarownica zachwyca widza przepychem bajkowego świata ukazywanego w niemal każdym detalu. Poza jednak tą barwną otoczką film nie oferuje widzowi wiele. Gdy już po pierwszym szoku spowodowanym barwnością obrazu się otrząśniemy zauważymy że całość ma znaczące braki nawet, a może i szczególnie jak na bajkę. Po pierwsze bajka nie ma morału. Każdy bajkopisarz wie doskonale że istota przekazywania dzieciom barwnych historii jest wplecenie w całość pewnej gruntownej normy moralnej jaką warto się kierować. Ta bajka niestety takiej nie posiada. Wręcz przeciwnie, przekazuje widzowi masę negatywnych wzorców. Pod otoczką niewinnej historyjki kryje się bowiem drugie dno obrazu. Mężczyźni są w filmie skrajnie marginalizowani a wręcz dyskryminowani. Całość pokazuje że nie są w stanie się zmienić, są małostkowi, rządni władzy i niezdolni do miłości. Jest to najzwyczajniejsza w świecie bujda podszyta stereotypami i nietolerancją. Tak przedstawiony jest Stefan, ojciec Aurory i tak przedstawiony jest wstawiony nieco na doczepnego Filip. Istotnie więc bajka zamiast traktować o istocie miłości uczy dzieci nieprawidłowych wzorców. Młodzi chłopcy dowiedzą się z tego obrazu że dziewczynki należy traktować jak potencjalne zagrożenie bo mogą później zniszczyć człowiekowi życie. Dziewczynki natomiast film nauczy że chłopcy nie są zdolni ich pokochać co może zaowocować emocjonalnym niedorozwojem. Przez ten pokręcony przekaz film nie nadaje się dla młodego widza a starszemu nie podpasuje gdyż fabuła nie jest zachwycająca. Czasem bywa wręcz rozczarowująca, powiela wiele schematów i ugruntowuje stereotypy, można to wybaczyć bajce ale na nią film się nie nadaje ze względu na wspomniany bałagan z przekazem.
Ostatecznie dzieło nie nadaje się dla dzieci a dorośli szybko się nim rozczarują.
Daję zawyżone 4/10 ze względu na znakomite efekty, dobrą muzykę i świetną scenografię.
Ze względu na to że nie mogę edytować posta z jakiegoś powodu a wkradły się literówki wrzucam poniżej poprawioną wersję.
Niestety muszę powiedzieć że film mimo niskich oczekiwań i znakomitego wstępu mnie rozczarował. Zanim napisze dlaczego postaram się w skrócie uwypuklić dobre strony dzieła. Zdecydowanie należy zaliczyć do ich grona wysokich lotów efekty specjalne oraz wyborną, dobrze dobraną muzykę. Czarownica zachwyca widza przepychem bajkowego świata ukazywanego w niemal każdym detalu. Poza jednak tą barwną otoczką film nie oferuje widzowi wiele. Gdy już po pierwszym szoku spowodowanym barwnością obrazu się otrząśniemy zauważymy że całość ma znaczące braki nawet, a może i szczególnie jak na bajkę. Po pierwsze bajka ta nie ma morału. Każdy bajkopisarz wie doskonale że istotą przekazywania dzieciom barwnych historii jest wplecenie w całość pewnej gruntownej normy moralnej jaką warto się kierować. Ta bajka niestety takiej nie posiada. Wręcz przeciwnie, przekazuje widzowi masę negatywnych wzorców. Pod otoczką niewinnej historyjki kryje się bowiem drugie dno obrazu. Mężczyźni są w filmie skrajnie marginalizowani a wręcz dyskryminowani. Całość pokazuje że nie są w stanie się zmienić, są małostkowi, rządni władzy i niezdolni do miłości. Jest to najzwyczajniejsza w świecie bujda podszyta stereotypami i nietolerancją. Tak przedstawiony jest Stefan, ojciec Aurory i tak przedstawiony jest wstawiony nieco na doczepnego Filip. Istotnie więc bajka zamiast traktować o istocie miłości uczy dzieci nieprawidłowych wzorców. Młodzi chłopcy dowiedzą się z tego obrazu że dziewczynki należy traktować jak potencjalne zagrożenie bo mogą później zniszczyć człowiekowi życie. Dziewczynki natomiast film nauczy że chłopcy nie są zdolni ich pokochać co może zaowocować emocjonalnym niedorozwojem. Przez ten pokręcony przekaz film nie nadaje się dla młodego widza a starszemu nie podpasuje gdyż fabuła nie jest zachwycająca. Czasem bywa wręcz rozczarowująca, powiela wiele schematów i ugruntowuje stereotypy, można to wybaczyć bajce ale na nią film się nie nadaje ze względu na wspomniany bałagan z przekazem.
Ostatecznie dzieło nie nadaje się dla dzieci a dorośli szybko się nim rozczarują.
Daję zawyżone 4/10 ze względu na znakomite efekty, dobrą muzykę i świetną scenografię.
W moim przekonaniu film jest "słaby", ale również zmusiłem się do "ujdzie" właśnie ze względu na efekty plastyczne.
Nie wiem jak można powiedzieć że ta baśń nie ma morału (dalej spoilery):
1. Nie liczą się tylko cele, liczą się też środki jakimi się do nich dochodzi: Stefan został królem dzięki podstępowi i zdradzie i dlatego, mimo że osiągnął cel, zapłacił za niego zbyt wysoką cenę.
2. Zemsta nie prowadzi do niczego dobrego: Meleficenta mocno żałowała rzuconej klątwy.
3. Miłość to coś więcej niż dobre pierwsze wrażenie: Filip nie mógł darzyć Aurory prawdziwym uczuciem po zamienionych dwóch słowach. Miłość rodzi się z czasem, objawia troską i nie zawsze rodzi się w oczywistym miejscu. Dlatego to uczucie Meleficenty było prawdziwą miłością.
A co do zarzutu o dyskryminację mężczyzn: w filmie rzeczywiście przeważają postaci kobiece, ale mężczyźni wcale nie są pokazani tak źle jak o tym piszesz. Prawdziwy czarny charakter jest jeden: Stefan. Filip jest postacią pozytywną, jego miłość do Aurory ma szansę rozkwitnąć, co sugeruje ostatnia scena filmu. Po prostu film mówi, że "miłość od pierwszego wejrzenia" nie jest tą prawdziwą miłością.
Poza tym Diaval, bądź co bądź postać męska, jest tu pokazana jako osoba wskazująca prawidłową moralną postawę Meleficencie.
Generalnie moim zdaniem to bardzo dobra baśń, z której można wyciągnąć o wiele mądrzejsze morały niż z wielu tradycyjnych opowieści. Wystarczy skupić się na fabule a nie na siłę doszukiwać się dyskryminacji płciowej i tym podobnych spraw.
Filip jest postacią mdłą, bezpłciową potraktowaną przez twórców marginalnie. Widz nie ma szans się z nim utożsamić gdyż ta postać to dodatek (jak się później okazuje całkowicie zbędny) do fabuły. Stefan to co innego, pełnokrwista postać jednak mocno przerysowana, podejmująca irracjonalne decyzje na podstawie impulsu. Szaleniec zachowujący się (co ciekawe często jak kobieta w ciąży). Stefan reaguje niewspółmiernie do zaistniałych sytuacji np. budzi się w środku nocy i ruga zarządcę że kowale nie pracują choć tak na prawdę czas nie nagli a Czarownica olewa go generalnie przez większość filmu. No i Diaval czyli wrona. Trudno nazwać go postacią męską gdyż a) Jest to odmieniony ptak. Jak często sam przypomina ludzką formę nadała mu Diabolina a on się z człowiekiem w żaden sposób nie identyfikuje. b) Nie wykazuje żadnych typowo męskich postaw. To prawda jest głosem rozsądku ale również jest postacią aseksualną. Podstawienie kobiety do jego roli wcale nie zrujnowałoby filmu.
Podsumowując widz ma do wyboru a) Filipa - manekina użytego w kilku scenach. Nie można się z nim identyfikować bo facet nie posiada absolutnie żadnych cech własnych.
b) Stefana - Ambitnego szaleńca zachowującego się irracjonalnie choć posiadającego własny charakter.
c) Diavala - Czasowo zmienioną wronę jak Filip nie mogącą zdecydować o swoim losie.
Wniosek z takiego przedstawienia wyboru widzowi jest jeden czyli: b) Stefan, bo tylko on jest postacią która posiada swój charakter i decyduje o własnym losie. Widz może się więc utożsamić jedynie z szaleńcem który mając do wyboru 100 wyjść z sytuacji wybrał to najgorsze bo okaleczył się emocjonalnie i fizycznie swoją ukochaną do której z niezrozumiałych względów nie pałał już uczuciem pod koniec filmu. Ba wolał zginąć niż wybaczyć (Co ? On nawet nie miał co jej wybaczać ! Bo to on się zachował jak ostatni ...).
Jak więc można mówić że bajka ma pozytywny przekaz skoro każe widzowi utożsamić się z szaleńcem ? Toż to Dexter ma bardziej pozytywny przekaz bo tam szaleniec przy najmniej popełnia zbrodnie z jakiegoś powodu a nie jak tu zupełnie bez przyczyny.
czy to taki problem, że nie ma postaci z którą może się utożsamić facet? Jest cała masa filmów, gdzie kluczowe role odgrywają mężczyźni, a kobiety są płaskimi dodatkami. Moim zdaniem dziewczynkom brakuje wzoru silnej kobiety i ten film właśnie im go dostarcza. Może właśnie taki był zamiar, aby film był bardziej dla żeńskiej widowni?
A w klasycznych bajkach jest się z kim identyfikować? Czym różni się Filip od książąt w tradycyjnych bajkach? Przecież tam też książęta pojawiają się na koniec i najczęściej prawie nie znają księżniczki. Różnica jest taka że tam pocałunki działają z jakiegoś powodu...
W bajkach postacie są celowo przerysowane aby uwypuklić morał.
A utożsamiać tu można się nie tyle z samymi postaciami co z ich moralnymi wyborami: co bym zrobił na miejscu Stefana który dostał jedną i niepowtarzalną szansę na spełnienie życiowego marzenia? co na miejscu Meleficenty, której gniew i chęć zemsty była przecież słuszna?
No i naprawdę nie wiem co stoi na przeszkodzie mężczyźnie czy chłopcu utożsamić się na ekranie z Meleficentą. Przecież po wyjściu z kina nie zapuszczę rogów i będę chodził w sukni. To zwykłe kibicowanie postaci, której wybory z jakiegoś powodu są mi bliskie.
"Czym różni się Filip od książąt w tradycyjnych bajkach?" - tym samym co eunuch od faceta.
"co bym zrobił na miejscy Stefana który dostał jedyna i niepowtarzalną szansę na spełnienie marzenia ?" problem w tym że gość nie dostał szansy tylko zaprzepaścił to co miał. Król zdychał w rozgoryczeniu a Stefan dał mu się wykorzystać żeby stary przed kopnięciem w kalendarz sobie nieco ulżył. Gość miał 1000 innych opcji zdobycia tronu. Najprostszą byłoby dogadanie się z Diaboliną i najechanie królestwa zaraz po śmierci starego. Armia byłaby w rozkładzie, pewnie wybuchłaby jakaś wojna o sukcesję jak to zwykle bywało w monarchiach po śmierci króla wojownika. Nie mieli by szans przeciwstawić się uderzeniu entów, drzewnych smoków i latających czarodziejek. Dodatkowo armia inwazyjna miałaby gotowego kandydata na tron, gościa ze stażem na dworze królewskim który ludziom wyczerpanym wojną o sukcesję jawiłby się jako wybawiciel. Stefan zostałby królem i hajtnął się z Diaboliną, królestwa by się połączyły i byłby happy end.
Serio? Serio tak to widzisz? Serio twierdzisz że "diabolina" razem ze Stefanem najechaliby na inne królestwo?
Przecież od początku wróżka Maleficent nie chciała podbijać ludzkiej ziemi. Nie wiedziałą czym są te "złe ludzkie emocje". Poza tym po co podbijać?
To właśnie ludzie byli żądni władzy, zemsy, pieniędzy - wszystkiego za jednym razem.
Czy naprawdę nie widzisz, że właśnie zaślepienie dotyczące chęci zdobycia władzy przez Stefana (przecież zdradził kogoś, kogo niegdyś KOCHAŁ, kto kiedyś był jego przyjacielem) było powodem do wojny? BA! Nawet odrzucił swa córkę przez paranoję i chęć zemst (choć to on ją zaczął).
Proponuję oberzjeć film raz jeszcze. Z otwartym umysłem, bez utartego schematu.
Nigdy nie miało być happy endu - nie takiego tradycyjnego przynajmniej. Czy wcześniej byłeś zaznajomiony z historią śpiącej królewny?
Ja nie rozumiem Twojego uparcia odnośnie postaci Stefana - bo co, bo był mężczyzną-królem i powinien skończyć dobrze? Przecież nie tron w tej bajce był najważniejszy - a jeśli nie widzisz przesłania, to radzę obejrzeć raz jeszcze film lub dać sobie spokój.
Widzę, że dyskusja na argumenty się skończyła i wchodzimy na pole niedorzeczności i trollingu. Może to czas żeby kończyć spór, bo jeśli nie przekonaliśmy się nawzajem to teraz moglibyśmy tylko powtarzać te same argumenty. Pozdrawiam.
Nie ma morału? Co ty w ogóle chrzanisz? A to, że miłość potrafi pokonać nawet chęć zemsty i nienawiść oraz rozpuścić najbardziej lodowate serce? Poza tym nie wiem czego się czepiać, przeważnie w bajkach złe były kobiety, zawistne czarownice skupione jedynie na sobie. Podstępne i złowieszcze. Królowa śniegu, Królewna Śnieżka, Kopciuszek etc. Może czas choć raz utrzeć nosa panom? Poza tym czego się spodziewałeś, że ten książę po jednym spotkaniu już będzie ją prawdziwie kochał? Wydaje mi się, że dobrze jest ukazana różnica między kochaniem, a zauroczeniem, może później ją pokochał prawdziwie. Jestem osobnikiem płci męskiej już w wieku średnim i film mi się podobał, więc ze swoimi osądami totalnie nie trafiłeś. Jak na baśń jest zrobiony całkiem rzetelnie. Oceniaj sobie zatem filmy pod swoim kątem, a nie mów co się komu będzie podobać, a co nie.
"przeważnie w bajkach złe były kobiety" To akurat bzdura, równie często co czarownice w bajkach pojawiali się źli mężczyźni. Zależy od bajki.
"czego się spodziewałeś, że ten książę po jednym spotkaniu będzie ją prawdziwie kochał?" a o miłości od pierwszego wejrzenia nie słyszałeś ? Nie ma sensu opowiadać że nie ma miłości od pierwszego wejrzenia bo akurat ja taką przeżyłem więc wiem z doświadczenia.
"miłość potrafi pokonać nawet chęć zemsty i nienawiść oraz rozpuścić najbardziej lodowate serce" tego film bynajmniej nie pokazuje. Gdyby taki był morał filmu to skończyło by się tak że Diabolina pogodziłaby się ze Stefanem. Morał był raczej taki że jak ktoś nienawidzi to go nienawiść zeżre i nic tego nie zmieni, za tym przemawia śmierć Stefana, za tym przemawia scena w której Diabolina nie jest w stanie zdjąć klątwy którą sama rzuciła. Gdyby miłość była w filmie silniejsza niż nienawiść nie było by dylematów, bo Diabolina klątwę by zdjęła a Stefan by się z nią pogodził i mogliby żyć długo i szczęśliwie. Wówczas mógłbym stwierdzić że jest to pełnokrwista bajka.
Skąd tacy ludzie jak autor tego wpisu się biora to ja naprawdę nie mogę pojąć. Generalnie wszystko zostało już powiedziane w odpowiedziach, więc nie będę powtarzał, powiem tylko, że autor to typowa hołota umysłowa, która stara się kreować na inteligencje. Załamka.
Tak tak, przerzucaj się jak dziecko w piaskownicy. Dość jednak polit poprawności dla umysłowej ułomności. Czas mówić jak jest, bo już za bardzo się hołota umysłowa po świecie rozprzestrzeniła. Gówno wie, Gówno rozumie, ale pierwsze do wszystkiego, bo myśli, że pozjadało rozumy, I zamiast mówić jak jest to ludzie głaszczą po główce, a potem świat, szczególnie Polska wygląda jak wygląda. Twój post jest tego idealnym przykładem. Nie wiem jak prosty musiałby być film, abyś zauważył, że film posiada morał. Nawet niejeden, Nie mówiąc o pozostałych zarzutach.
Właśnie właśnie, świadcz o sobie więcej. Nic dodać nic ująć "Gówno wiesz i gówno rozumiesz". Tylko trolować umiesz i innym wytykać swoje ułomności żeby od siebie uwagę odwrócić. No i faktycznie jak tacy ludzie jak ty mają głos to Polska wygląda jak wygląda. Zero pojęcia o świecie tylko ideologiczne brednie i telewizyjna papka we łbie. Tak jesteś ustawiony przez media-manipulatorów że teraz na odruchu Pawłowa lecisz i bronisz treści których nie rozumiesz. Film nie ma morału bo morał to pewna podstawowa prawda a tej w filmie nie ma. Są tylko dwie krypto lesby, jedna z kompleksem niedopchnięcia bo ją facet w kija zrobił a druga bo znalazła sobie fujarę nie faceta. Przy czym film funduje nam odwrócenie rzeczywistości bo życie uczy nas że to dziewczyny robią facetów w kija dla kasy i kariery nie odwrotnie. Z reszta po co z człowiekiem uzależnionym od manipulacji gadam ...
Dla mnie morał z tej bajki jest taki, że zło nie bierze się znikąd. Coś do niego prowadzi. Jacyś ludzie, jakieś wydarzenia. Gdyby ludzie myśleli szybciej o konsekwencjach swoich czynów, zastanowili się trochę nad sobą, byli wrażliwsi na potrzeby innych, nie wyhodowaliby tak wielkiego zła, że później jest potrzebny aż heros na białym rumaku, aby je zwalczyć. Już nie wspominając o tym, że jeden ogląda się na drugiego i nikt nic nie robi.
Natomiast drugi morał brzmi tak, że złe uczynki można odkupić, jeśli się tego chce i jeśli pojawi się ktoś dla kogo warto to zrobić. Jedyna rzecz, którą zrobiła Aurora to było pozytywne nastawienie do drugiej osoby. Tak mało, a zdziałało cuda.
Dostrzegam też trzeci morał - nie wszystko jest tym co się wydaje i można kogoś niewłaściwie osądzić (co za tym skrzywdzić) nie znając całej historii (np. obrona kraju przez Maleficent).
Co do postaci męskich pełna zgoda. Nie było ani jednej pozytywnej.
"złe uczynki można odkupić" to bynajmniej nie morał tej historii. Aurora nie uczyniła nic złego, była jedynie ofiarą. Kto miał doświadczyć odkupienia ? Jedyna postać nie czarno biała to Stefan ale jego zabito na końcu i raczej nie dano mu okazji by doświadczył odkupienia. Diabolina była tu wybielona do granic Perwolu, nie specjalnie nagrzeszyła więc i to odkupienie takie sobie było.
Weź pod uwagę, że baśń z takim bagażem nie rodzi się w próżni. Musi się odnieść do oryginału. Oryginał jest nudny, bo główna zainteresowana śpi przez całą książkę, nie ma relacji między nią a księciem i nie ma relacji między Maleficent a zasadniczo nikim, bo o ile pamiętam wchodzi i robi zadymę, bo wszyscy się bali zaprosić ją na chrzciny, żeby czegoś nie spieprzyła swoim esencjalnym złem. Czyli generalnie jest to baśń o tym, że obojętnie jak bardzo chcemy uniknąć swojego losu to nieświadomie i tak nasze czyny pchają nas do jego wypełnienia (tak jak Aurorę do kołowrotka). A relacji międzyludzkich tam nie ma. Żadnych.
Więc żeby zrobić wersję filmową z prawdziwymi ludźmi, a nie papierowymi postaciami, trzeba było załatwić te trzy nieobecne rzeczy: 1. więcej Aurory 2. rozwiązanie relacji Aurory z księciem - tu była jedna opcja, czyli odsunąć księcia, bo nie ma co rozdmuchiwać znaczenia postaci, która w baśni nie ma żadnej roli oprócz tego, że budzi księżniczkę 3. znaleźć jakiś kryminalny motyw dla Maleficent i rozwiązać problem jej esencjalnego zła.
1+3 = robimy główny wątek między Aurorą i Maleficent
3 = robimy background story między Stefanem a Maleficent, Stefan wypełni nam jakoś brak księcia. Tylko, że background story jest naprawdę wg mnie słaby. Po co wyciągać z tej baśni faceta, który nie ma żadnego znaczenia i robić z niego czarną postać? Oczerniamy ojca Aurory, jednocześnie nie poświęcając słowa biologicznej matce, żeby Maleficent mogła zaadoptować Aurorę. Patrząc na gładkość przeprowadzenia tego procesu, ten wątek trochę traumatyzuje widza, albo przynajmniej powinien. Przepraszam, nie pamiętam w sumie, co powiedziano o matce biologicznej, mogę się mylić. Stefan jest klasycznie wykorzystany przez tę baśń do budowy wątku głównego, jego postać to zwykły pretekst i nie ma żadnego znaczenia.
Natomiast główny wątek jest dobry, nie przeszkadza mi, że nie ma w nim istotnych mężczyzn, bo dlaczego mieliby być? Wątek trudnej i obciążonej dużym bagażem relacji bardzo skomplikowanej postaci po przejściach z niewinną niedoświadczoną dziewczyną. Aurora jest tu kolejnym pretekstem, poświęcamy jej czas ekranowy o tyle, o ile naświetla Maleficent poprzez kontrast.
Wniosek: w sumie można to zredukować i powiedzieć, że bajka jest wyłącznie o Maleficent. Jest w tytule, jest na plakacie, jest jedyną postacią pełnokrwistą i złożoną, a reszta to dobre lub złe pachołki będące pretekstem do ukazania jej historii - także dla mnie wszystko się zgadza. Nie widzę dyskryminacji płci.