Według mnie film z ogromnym potencjałem i świetnym pomysłem, jednak to nielogiczne i źle wytłumaczone
przenoszenie się w czasie od razu odrzuca.
a konkretniej? co jest w nim nielogicznego i źle wytłumaczonego? pytam z ciekawości.
SPOILER
Chociażby ostatnia podróż do czasów dzieciństwa, pomimo faktu, że niby nie można się cofać za czas narodzin dziecka, no i sam koncept tych podróży jest dość... dziwny. Taki w stylu back to the future, gdzie wszystko jest brane za jedną, wielką czasoprzestrzeń.
Obejrzyj drugi raz to załapiesz. Też mnie to dziwiło, ALE ....... sęk w tym, że nie można się cofać, żeby coś zmienić - dlatego cofnęli się do chwili gdzie byli tylko oni dwaj - bo każda, nawet najdrobniejsza zmiana mogła zmienić dalszy bieg wydarzeń.
Podróżowanie w czasie nie jest tu głównym wątkiem - it's abuot love, it's about life, it's about time - o tym właśnie jest ten film.
Yeah yeah.
Dlatego dałem temu filmowi 10 :)
Prawdę mówiąc zalicza się do "elity" filmów które oglądałem, bo uśmiechałem się jak debil i płakałem razem z bohaterami.
I dlatego że to nie jest film sci-fi tylko bardziej melodramat(?), tych nieścisłości nie brałem pod uwagę oceniając film.
Chwilę po napisaniu komentarza przemyślałem to jeszcze raz i zauważyłem, w czym tkwi problem, jednak nie miałem czasu tego napisać już.
Oni po prostu odegrali to wydarzenie, nie zmieniając nic(co też jest trochę naciągane, bo teoretycznie nawet ułamek sekundy powrotu później do domu mógłby spowodować efekt motyla, no ale jeszcze raz - to nie sci-fi). Przeżyli wydarzenie z przeszłości raz jeszcze.
tl;dr
załapałem - masz rację.
SPOILER
cofać można się było, ale każda zmiana sprawiała, że każde narodzone po tej zmianie dziecko mogło być inne.
Dlatego jak zmienił życie swojej siostry, że była z tym "rudym mopem" (nie pamiętam jak miał na imię a tak go nazywali), to zamiast córki znalazł w domu syna.
Ojciec potem mu tłumaczył, że żeby "powstało" to konkretne dziecko, to musi być konkretny czas, konkretny plemnik, konkretna pozycja.
Dlatego przy drugim dziecku już ostatni raz się cofał, żeby na wszelki wypadek nie zostać z ojcem za długo, bo może to zmienić drobne rzeczy w przyszłości i np. zamiast zajść w ciążę o 21.15, zajdzie w nią o 21.20 i już będzie inny dzieciak.
koledze/ koleżance może chodziło o angielski bezokolicznik "to brag" - chełpić się, przechwalać się lub o Fort Bragg w Karolinie Pólnocnej choć wątpię, w każdym razie użytkownika o nicku juriSQN możemy zakwalifikować jako idiotę.;