Napisać, że film opowiada o życiu, to banał, który nic nie znaczy.
Jednak w przypadku filmu "Czas na miłość" tak właśnie jest.
W filmie przedstawione są losy zwykłej brytyjskiej rodziny, a głównym
bohaterem jest żyjący w niej 21 letni chłopak. Razem z nim wędrujemy
przez czas (nie tylko z przeszłości w przyszłość, czasami odwrotnie :))
obserwując co przyniesie mu los.
Początkowym problemem TIMa jest to, że nie ma dziewczyny i jest trochę
nieśmiały. Jednakże kiedy ojciec przekazuje mu tajemniczy sekret męskiej
części rodzinny o umiejętności cofania się w czasie, tak by daną chwilę
można przeżyć lepiej, jego życie ulega zmianie.
Swoje nadzwyczajne zdolności TIM wykorzystuje do znalezienia prawdziwej
miłości - takiej na całe życie. Po kilku nieudanych próbach w końcu mu
się to udaje gdy spotyka MARY (Rachel McAdams). Zakochują się w sobie od
pierwszego wejrzenia a co potem? On jej się oświadcza, biorą ślub, na świat
przychodzą ich kolejne dzieci, w między czasie starsi członkowie
rodziny TIMa umierają itd. - odyseja życia, droga, którą każdy człowiek
ma do przebycia na tym świecie. Cóż, można by powiedzieć, że to nic
nadzwyczajnego - życie, od co!
A jednak to właśnie ten film pokazuje nam, że życie samo w sobie jest
czymś szczególnym. Z głównym bohaterem utożsamiamy się w pełni. Przyjemny
chłopak. Być może dlatego, że jest to film o życiu w pełni rozumiemy rozterki
TIMa czy to z własnego doświadczenia czy z opowieści znajomych. Problemy
dorastania, pierwsze miłości, ta jedna jedyna ukochana z którą decydujemy
się być i bez której nie możemy już żyć, więzi, które łączą nas z bliskimi.
Film zwraca nam uwagę, że życie, które przeżywamy jest czymś szczególnym
Że osoby, z którymi żyjemy są wyjątkowe, że to wielki dar, że każdą chwilę
powinniśmy szanować, za każdą być wdzięczni i dziękować Wszechmogącemu.
Uważam, że wielkość tego filmu tkwi w prostocie. Choć na ekranie przez prawie
dwie godziny nie dzieje się nic z czym nie mielibyśmy do czynienia na co dzień
(pomijam tu oczywiście podróże w czasie :)) to jednak nie można oderwać oczu.
Piękna muzyka (m. in. Nick Cave), sceny komediowe, wspaniali aktorzy - doskonale
dobrani do swoich ról. Po prostu sama przyjemność.
Moja ocena to 8 na 10.
A i jeszcze do mojego znajomego (jedynego jak do tej pory na filmwebie :)) RAFUSSSa
- widzę, że chcesz obejrzeć ten film, dlatego szczerze Ci go polecam, na pewno
się nie zawiedziesz. Pozdrawiam!
Wielkość tego filmu moim zdaniem tkwi w czymś innym. Cofanie czasu w dążeniu do doskonałości aby dojść do bycia tu i teraz bez sztuczek. Trochę przypominał mi w tym "Dzień Świstaka".
Jeden z nielicznych filmów pokazujących, mimo że w metaforyczny i wyidealizowany sposób jak być szczęśliwym w codzienności.
Szkoda tylko że nie można potrenować sobie jak bohater.