Niewiele jest rzeczy w tym naszym popapranym świecie które cieszą. Gonimy jak szczury za namiastkami, które pod nos podsuwa nam świat. Żyjemy samotnie, męczymy się w toksycznych związkach, a kiedy nawet nam się coś uda to miłosierny los ud&pia nam temat.
Z filmami jest podobnie. Nie czarujmy się, większość z nich to dramatyczna kaszana. Bardzo niewiele jest filmów o normalnym ludzkim życiu, w którym nie wszystko musi być od razu stracone.
About Time to właśnie taki film. Jeśli masz się ochotę powiesić, obejrzyj - może Ci przejdzie. hihi ;)
Co jakiś czas oglądam tego typu filmy (500 dni miłości,Jeden dzień) to te ostatnie,które zostały mi w pamięci i mogę śmiało powiedzieć,że przez długi czas ten także zachowa się na dłużej. Jedyne co mnie martwi,to brak grubszej merytorycznej rozmowy pod tym filmem. Nie mam tutaj na myśli niedociągnięć związanych z wątkiem Si-Fi,ale chodzi mi o meritum zawarte w tym,o co chodziło w filmie.
Film świetny, ale czemu brak jakiejkolwiek dyskusji? Moim zdaniem, niektórzy ludzie nie rozumieją przesłania tego filmu, stąd komentarze, że jest nudny. podobne tego typu i nawet bardziej wciągające filmy które widziałem ostatnim czasy to: "jeśli tylko", " klik i robisz co chcesz", ewentualnie sportowy "siła spokoju". Filozofia przeżycia każdej chwili w wyjątkowy sposób, bez złości, zazdrości czy gniewu wydaje się bardziej kusząca w tym jakże szybkim świecie. Gdzie ludzie są tak zahipnotyzowani, że zapominają co dla nich jest ważne... Nie odbierają rzeczywistości takiej jaka jest, a taką jaka chcieliby, żeby była... stąd tyle rozczarowań :) A więc jedyny czas to "tu i teraz", jedyne co mamy i czego powinniśmy się trzymać...
Nie chce czerpać za bardzo przykładu z tego filmu "urokliwej bajki"jak trafnie określił to jeden z recenzentów,ale może po prostu brakuje im specjalnych przeżyć,jak to było z głównym bohaterem. Może dopiero po pewnych doświadczeniach,przeżyciach dojdą do takiego poziomu zaangażowania,że dostrzegą,to co główny bohater pod koniec filmu. Przesłanie może i potrafią zrozumieć,ale nie ma tego czegoś w ich życiu,co mogłoby ich poruszyć,a co za tym idzie nie ma potrzeby specjalnego wysilania się i postoju na refleksję.
Genialna recenzja Andre 7 :) Według mnie jeśli każdy z Nas miałby okazję przeżyć każdy dzień jeszcze raz prawdopodobnie przeżywałby go zupełnie inaczej...i mam nadzieję lepiej...widziałam siłę spokoju i polecam każdemu ten film jako zastanowienie się nad kwestią przeżywania życia i tego co jest najważniejsze...żyć tu i teraz :D
Dzięki Overtower ;) Jasne, też tak sądzę, że większość z nas jeśli by mogła, przeżyłaby jeszcze raz ten sam dzień... ale właśnie dlatego ta końcówka jest taka świetna bo chodzi w niej o to żeby skupić się na teraz :) ile razy spieszymy się, załatwić jaką sprawę mniej lub bardziej ważna, ktoś nam przeszkodzi i od razu się denerwujemy, czasem aż za bardzo... a później dochodzimy do wniosku, że tak złość była bezsensowna, ale czasu już nie cofniesz... dlatego moim zdaniem potrzeba nam rozwinięcia poczucia humoru, ot tak na początek. Jak to było, trzeba być reżyserem w swoim życiu, a nie tylko aktorem, odgrywającym role ;) i skupić się na byciu jedyną, lepszą wersją siebie ;) zaczynamy od siebie, zaczyna się zmieniać wszystko wokół... U mnie właśnie zaczęło się od siły spokoju i książki Dana - którą bardzo polecam ;)
No dobra, ale co złego jest tutaj w warstwie sci-fi (poza tym, że jest ona tylko pretekstem do pokazania co jest ważne w życiu)?
W sumie nie widzę większych dziur: podróżuje tylko informacja o tym, co się może stać (albo: stało się, zależy jak na to spojrzeć), jeśli postąpi się tak, a nie inaczej - w przeciwieństwie do podróży materii w czasie nie narusza to żadnej znanej zasady fizyki kwantowej...
Powiem tylko że film trafił w moje obecne gusta w trudnym okresie mojego życia.
Chciałbym mieć taka umiejętność jak główny bohater, cofnął bym się o parę lat by nadrobić to co straciłem, nacieszyć się bliskimi mi osobami zanim odejdą i powiedzieć im co do nich czuję.
Szkoda że takie triki tylko w filmach są możliwe... :(