Skoro pomagał siostrze, żeby nie miała wypadku, następnie wziął siostrę "do szafy" żeby nie poznała tego gościa na sylwestrze (który spowodował wypadek), dlaczego po powrocie nie zdał sobie sprawy z tego, że jego dziecko wygląda inaczej? Dlaczego po czasie zdał sobie sprawę z tego, że to chłopiec, przecież na tej imprezie "po której powrócił z siostrą do czasu rzeczywistego powinna być taka informacja, przecież to wielki błąd w filmie. Dopiero po czasie wiadomo, że dziecko które chwyta to chłopiec.. Wybaczcie mi, ale w czasie kiedy dziecko było maluteńkie, a do momentu kiedy wziął je na racę (wtedy, gdy się zorientował, że to chłopiec), nawet je nie przewinął?
Też uważam, że coś nie tak z tym jest. Powinna być pokazana scena z narodzin jako moment, w którym dowiaduje się, że to chłopiec
(mógł nawet wcześniej o tym wiedzieć od doktora- przed porodem).
Może po prostu przeskoczył od razu do momentu jak jest w domu i dziecko już jest "podrośnięte"?
Musiałbym chyba obejżeć drugi raz, żeby odpowiedzieć z pewnością, bo jakoś nie zwróciłem szczególnej uwagi za pierwszym razem.
Jeśli jest jednak tak jak mówisz, jest to zaiste wielki błąd.
Tak czy innaczej dla mnie całość jest wyjątkowo nielogiczna, ale mimo to film mi się podobał.
Dla mnie luka w rozumowaniu twórcy tkwi w tym, że jeśli przenosi się do jakiegoś momentu z przeszłości to co dzieje się z jego "drugim" ciałem?
Tzn. W przeszłości mógł np. z kimś rozmawiać i jeśli do tego momętu się cofną to pojawia się w szafie, czy gdzie tam stał, a ta osoba co
z nim rozmawiała nic nie zauważy, że nagle zniknął???
Nie ma tam żadnego błędu.
Musiałabym oglądnąć ten film jeszcze raz (i chętnie to uczynię), ale z tego, co pamiętam, to po wypadku siostry najpierw cofnął się w czasie do poranka tego samego dnia i po nią pojechał, żeby mogła uniknąć wypadku, a potem (kiedy siostra wpadła w depresję?) zorientował się, że problem nie tkwił w samym wypadku, tylko w związku jego siostry z tym facetem, który powodował jej problemy z alkoholem i wszystkie inne problemy, w związku z czym postanowił cofnąć się w czasie do Sylwestra, na którym go poznała i sprawić, żeby się w niej nie zakochał.
Po powrocie do "czasu obecnego" OD RAZU, gdy wziął je na ręce, zorientował się, że jest to chłopiec (a była dziewczynka) i od razu cofnął się w czasie, by zapytać ojca, co się stało. Ten mu uświadomił, że nie może cofać się w czasie przed narodziny swojego dziecka, bo po powrocie będzie to już inne dziecko - wszystko bowiem toczy się już przynajmniej troszkę inaczej i nie ma szans na to samo rozwiązanie ciąży...
W związku z tym cofnął się jeszcze raz przed moment zabrania siostry ze sobą na Sylwestra i nie uczynił tego ponownie. Tym samym powróciło jego pierwsze dziecko, a on bez cofania się w czasie, spędzając z siostrą czas w szpitalu, wymusił na niej przyrzeczenie zerwania kontaktów z tym fagasem i ogarnięcie się, a przy okazji zasugerował uczucie do niej ze strony jego przyjaciela, co zaowocowało zdrowym (choć niekoniecznie normalnym) związkiem między nimi.
Trzeba sobie przy tym uświadomić, że zazwyczaj Tim cofał się w czasie np. o kilka godzin, o jeden dzień, czy o kilka dni w czasie i PRZEŻYWAŁ JE JESZCZE RAZ (zmieniając to, co trzeba było zmienić). Chyba wtedy jeszcze nie zdarzało mu się robić tak, żeby cofać się w czasie o kilka(naście?) LAT, a potem powracać do czasu rzeczywistego, nie przeżywając wszystkiego powtórnie. Nie miał więc po prostu świadomości, jakie zmiany zaszły w jego życiu. Tyle.
Bo on od razu skoczył do tego dnia gdzie się zorientował ze to inne dziecko. Nie przeżywał życia od momentu wypadku jeszcze raz dzień po dniu tylko od razu siup do teraźniejszości.
Albo wątpliwość inaczej sformułowana: oto przy okazji ratowania siostry bohater bohater dowiaduje się, iż cofając się w czasie zbyt daleko wstecz ryzykuje, iż nigdy już nie zobaczy dziecka, które znał. Lecz co najwyżej zobaczy dziecko inne, kiedy indziej spłodzone. A jednak przyjmuje ojcowskie zaproszenie na ostatni spacer małego chłopca z tatą. Po pamiętnej i bolesnej nauczce ryzykowałby utratę aż dwojga dzieci? Co za lekkomyślność!
Jeśli nie zmienią biegu losu, nie zmienią niczego to i dziecko urodzi się takie samo, tak to zrozumiałam z wypowiedzi jego ojca :)
W takim razie niepotrzebnie się nasz młody bohater martwił, że uzgodnione z żoną spłodzenie trzeciego dzieciaka będzie równoznaczna z nigdywięcejniezobaczeniem ojca! Okazuje się, iż także po narodzinach trzeciego berbecia okazjonalne krótkie gadki i spacery z Billem Nighy nadal będą możliwe, pod warunkiem aby nic nie ruszać, nic nie przekładać z miejsca na miejsce, etc....
W filmach z podróżami w czasie zawsze pojawiają się jakieś nieścisłości, ale można to wytłumaczyć w ten sposób:
Gdy przenieśli się z ojcem X lat do tyłu to tak naprawdę nic nie zmienili, jedynie powtórzyli, X lat temu też spędzili razem to popołudnie na plaży.
Gdyby Tim przeniósł się sam i spotkał, żeby porozmawiać z ojcem to "coś" jednak uległoby zmianie, ponieważ dnia Y o godzinie Z nie rozmawiali ze sobą, nie spędzali razem czasu, a on sprawiłby, że jest inaczej.
To chyba po prostu inna sytuacja, gdy RAZEM coś POWTÓRZYLI, a gdy on sam cofnąłby się, aby ujrzeć ojca i z nim porozmawiać.
Nie wiem czy napisałam to składnie i czy mam rację, w mojej głowie ma to sens. Tylko takie luźne przemyślenia :)
"Gdy przenieśli się z ojcem X lat do tyłu to tak naprawdę nic nie zmienili, jedynie powtórzyli, X lat temu też spędzili razem to popołudnie na plaży."
No tak, lecz już w starożytności pewien filozof odkrył, że nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki. Nie da się idealnie, bez najmniejszych zmian, tak po prostu powtórzyć swoich własnych czynności sprzed lat.
No i słyszeliśmy też w filmie ojcowskie ostrzeżenie: kto zagwarantuje, że przy powtórnym przeżywaniu aktu seksualnego z komórką jajową spotka się dokładnie ten sam plemnik?
Ale oni nie zmienieli niczego, co miałoby wpływ na przyszłość. W dniu X o godzinie Y spędzali czas na plaży i w pierwszej, i drugiej wersji.
Cóż, nie trzeba filozofów, żeby stwierdzić, że podróżować w czasie też się nie da...
Ale on się cofnął z ojcem, więc tutaj jakby liczył się ojca licznik, a ojciec przed narodziny własnego dziecka się nie cofnął. Ja się zastanawiam dlaczego ojciec wiedząc że ma raka nie cofnął się żeby go wcześniej wykryli i wyleczyli?
To też było wyjaśnione - że musiałby się cofnąć przed narodziny swoich dzieci, a jego żona zakochała się w nim dlatego, że był przystojnym palaczem. Wniosek - nie chciał by dzieci, które się narodzą były inne.
Nawet nie zwracajcie na to uwagi bo pod kątem logicznym film się całkowicie kupy nie trzyma. Na początku ojciec mówił, że podróże mogą być jedynie wstecz o czym później reżyser w ogóle zapomniał, było wstecz, do przodu oraz w boki równoległe skoki, nie ma sensu nawet na to zwracać uwagę ani doszukiwać się drugiego dna. Film w ogóle robi wrażenie jakby scenariusz pisano na kolanie, w trakcie zdjęć.
To troszkę inaczej wyglądało. Tim nie mógł przenieść się w PRZYSZŁOŚĆ której nie znał - dzień który przeżył, w momencie cofnięcia się dla niego był przeszłością (bo już to przeżył), więc cofnął się do WSPOMNIENIA które w gruncie rzeczy było przyszłością (ale taką, do której mógł się przenieść).