Dla mnie film jest pełen uroku, takiego swoistego klimatu jak w Notting Hill czy To właśnie miłość. Czas zleciał szybko i
przyjemnie, a sama historia niesie ze sobą pewne wartości. Główny bohater to wreszcie facet z krwi i kości, normalny i
może nie najprzystojniejszy ale wzbudzający ogromną sympatię. Cieszę się, że nie był to kolejny amant, piękny i
wymuskany do obrzydzenia, bo takich już mam przesyt. Postać dzięki temu naprawdę wydaje się autentyczna. Ja już
pokochałam ten film, Bill Nighy... uwielbiam tego faceta :)