Filmy indyjskie są zupełnie inne niż te, do których przyzwyczaił się "zachodni" widz. Trudno mu wytrzymać trzygodzinny seans pełen śpiewu, tańca, filmu kolorowego prawie do obłędu. Zarzuca im się kiczowatość, proste fabuły, oraz że aktorzy tacy sobie. Przecież o wiele ciekawsze są pościgi, lejąca się krew na ekranie, mnóstwo golizny (z anatomicznymi detalami), bądź bieda, problemy życia codziennego,płacz itp... Żeby zrozumieć to kino, trzeba poznać troszeczkę ich kulturę, światopogląd... Trzeba wiedzieć, że małżeństwa tam nie są zawierane z miłości, tylko są aranżowane, czasami między dziećmi, kobieta w sumie najczęściej niewiele ma do powiedzenia, rodzice są wszechmocni, co nie zawsze oznacza, że mają rację, mimo zniesienia kast, ludzie nadal wartościowani są według pochodzenia, czy zawodu. W odróżnieniu od kultury Zachodu, gdzie liczy się indywidualność, jednostka, tam liczy się dobro (nie ważne jak wieloznacze może się to wydawać)grupy, rodziny. Z tego też powodu te filmy są inne niż zachodnie... Spełniają choć przez chwilę marzenia ludzi o szczęśliwej miłości, o bogactwie, kręcone są w tak "egzotycznych" dla nich miejscach jak Egipt, czy wielkie miasto. Oni przechodzą w świat baśni, z której po 3 godzinach się budzą i wracają do swojego świata. Aktorzy tacy jak Shah Rukh Khan czy Amitabh Bachchan są dla nich wręcz bogami. Te filmy są klimatyczne, pełne emocji i prostych prawd jak szanuj starszych, rodziców i rodzinę, jak ważne jest słuchanie własnego serca przy podejmowaniu decyzji. Można te filmy na prawdę pokochać, tylko trzeba się wyciszyć, zatrzymać, skupić (a to przy zachodnim pośpiechu nie jest akurat takie proste). POLECAM GORĄCO.